piątek, 24 listopada 2017

Poduszkowy kalendarz adwentowy .


Powolutku zbliża się czas adwentu , adwent to w kościołach chrześcijańskich czas  " od I Nieszporów 1. niedzieli Adwentu do Nony Wigilii Bożego Narodzenia włącznie" (wikipedia) .
Kiedy byłam dzieckiem był to okres przygotowywania ozdób choinkowych i  prezentów dla najbliższych. W większości domów prezenty dawano jedynie dzieciom , było to podyktowane skromnym budżetem jakim dysponowali nasi rodzice. O tradycji obdarowywania dzieci kalendarzem adwentowym dowiedziałam się już jako dorosła osoba i postanowiłam, że moje dziecko będzie co roku dostawać taki cudny kalendarz, cudny bo sprawiający radość.







Od kilku lat sama robię kalendarz adwentowy choć moje dziecko jest już dorosłe ale jak mawia pewna zebra z reklamy najważniejsze jest nie utracić dziecięcej radości=)) Reklama jest inspirowana plakatem reklamowym z 1926 roku Leonetto Cappiello a powstała na zlecenie Jana Wedla. A jak mówimy Wedel to wiadomo,że chodzi o słodycze  a jak słodycze to radość.
fot . internet






















Ale odbiegłam od tematu czyli od kalendarza adwentowego,  kalendarz adwentowy to pomysł z XIX wieku  i wymyślili go niemieccy luteranie.
W tym roku do zrobienia kalendarza wykorzystałam bordową poszewkę na poduszkę, farby akrylowe,  wstążki, zeszłoroczną czapeczkę Mikołaja , kupione w second-handzie dziecięce skarpetki i rękawiczki, nici igłę, no i cukierki.







Na poszewce namalowałam buzię Mikołaja i numerki od 1-24. 












Doszyłam czapeczkę , rączki, nóżki i wstążeczki przy numerkach do których przywiązałam cukierki oczywiście wyróżniłam numer 24 bo to dzień oznaczający WIGILIĘ Bożego Narodzenia. Przyszyłam przy 24 kokardę w zielono złota kratkę i kilka cukierków. Do środka poszewki włożyłam poduszeczkę i Mikołaj nabrał właściwych kształtów=)) Prawie wszystkie materiały , których użyłam do zrobienia mojego kalendarza adwentowego to przedmioty , którym dałam nowe życie.  
Najważniejsze jest jednak by odzyskać "dziecięcą radość" w sobie i obudzić ją w innych zgorzkniałych, złośliwych i smutnych ludziach i zmieniać świat na lepszy.

poniedziałek, 13 listopada 2017

Tańczące baletniczki czyli dekoracja świąteczna za groszy kilka=)

Dekoracja prawie z niczego czyli nic się nie marnuje. Fakt jestem typem graciarza i trzy razy oglądam wszystko zanim wyrzucę a czasami odkładam bo może się przyda. Spokojnie staram się panować nad nałogiem i od czasu do czasu wywalam niepotrzebne „przyda się”=))
Córka przywiozła nam z Danii w prezencie pudło pysznych ciasteczek . Pudełko fajne metalowe wiadomo przyda się na przykład na pierniczki albo inne ciasteczka domowej roboty . Można w takim
pudelku trzymać różne drobiazgi słowem cudo nie puszeczka. Ale , ale ciasteczka były opakowane w papierowe foremeczki takie jak na muffinki.


 Ostatnio modna jest nowa idea „nic nie powinno się marnować” a mi się to bardzo podoba bo denerwuje mnie ,że zaśmiecamy ten nasz cudny świat bez opamiętania .
No dobra powymądrzałam się a teraz czas brać się do pracy.

Z kartonu wycięłam figurki baletniczek .Z foremek po ciastkach zrobiłam im spódniczki.. Przywiązałam te małe tancerki na cienkiej białej nitce do kartonowego krążka , obok pozawieszałam na nitkach maleńkie śnieżynki kupione za kilka złotych w sklepie z „różnościami” .








Na wierzchu krążka przykleiłam bibułkę , która przykrywała ciasteczka w puszce.











Aby dodać strojności i lekkości stroikowi dopięłam białą , szyfonową kokardę . Kupiłam cały „kłębek „ tych kokard w Second Hand widocznie komuś znudziły się ślubne dekoracje=)) A ja wyprałam , schowałam i do dekoracji tudzież ozdabiania prezentów jak znalazł i kosztowało mnie to uwaga 80 groszy=))










I takim to sposobem udało mi się z niczego zrobić chyba całkiem ładna dekoracje świąteczną.

wtorek, 7 listopada 2017

Poduszka z nadąsaną sową.

Moja córka przysłała mi fotografie sowy i napisała świetna na koszulkę. 











Sowa na fotografii taka ciut nadąsana rozbawiła mnie bo pomyślałam ,że pewnie nie lubi być fotografowana tak jak ja. Pamiętam ,że ostatnio kiedy robiono mi fotografie do dowodu osobistego fotograf popatrzył na mnie i powiedział oj ale pani nadąsana uśmiechu troszkę by się przydało.
Do świąt jeszcze trochę czasu ale pomyślałam ,że zrobię sobie prezent i namaluję ta nadąsana sowę na poduszce, żeby było bardziej zimowo i świątecznie to usadziłam sowę na ośnieżonej gałęzi.










 fot. Emilia Drozłowska

Moja znajoma Basia przesłała mi niedawno paczuszkę a w niej maleńkie i ciut większe szydełkowe cudeńka. Poszperałam i znalazłam takie w sam raz ba nawet dwa koronkowe płatki śniegu się znalazły. Przyszyłam te białe cudeńka do poduszeczki . Sowa jest srebrno - biało- czarna i pięknie błyszczy przy sztucznym świetle. Ozdobi mój dom w zimowe dni.