Za oknem szaro, buro a nawet granatowo
lato powolutku zbliża się ku końcowi. Oglądam fotografie z
wakacji tak na poprawę nastroju. Może , plaża , zabytki, pomniki
kolorowo i radośnie.
Na jednej z tegorocznych fotografii
siedzi sobie H.C. Andersen autor bajek i baśni , które choć często
mroczne to nie wyobrażam sobie dzieciństwa bez nich.
Mała syrenka
doczekała się nawet pomnika i to jakiego . Nie znam turysty
odwiedzającego Kopenhagę , który by nie odwiedził tej malej
dziewczynki z rybim ogonem . Kto nie zna baśni o Małej Syrence?
Mała syrenka została ufundowana
przez syna założyciela browaru Carlsberg Carla Jacobsena. Pomnik wykonał
duński rzeźbiarz Edvard Eriksen ,został odsłonięty w 1913 roku ..
W Kopenhadze udało mi się
sfotografować i bajkowe smoki i trolle .
Nawet żołnierze przy
pałacu królewskim wyglądają jak z bajki o ołowianym żołnierzyku.
Jednym słowem bajkowo.
W Hamburgu tak jakoś bezwiednie
sfotografowałam szyld z napisem Hummel, Hummel — Mors, Mors.
Poszperałam w internecie i okazało się ,że to ciekawa opowieść
:
Hummel, Hummel to tradycyjne powitanie
w Hamburgu należy odpowiedzieć Mors , Mors.
Pewien kłótliwy woziwoda Johann
Wilhelm Bentz (1787-1854) znany jako Hans Hummel słynął z
niemiłego usposobienia i dzieciaki krzyczały za nim Hummel, Hummel
a on zdenerwowany odpowiadał Mors, Mors ( to skrót od powiedzenia
pocałuj mnie „gdzieś”) I tak zawołanie przyjęło się jako swoiste
powitanie wśród żołnierzy w czasie I Wojny Światowej (tyle wiem z internetu) a obecnie
jest zawołaniem „bojowym” na stadionach piłkarskich w Hamburgu.
W Lubece przy kościele Mariackim
siedzi sobie mały diabełek. Mówi się ,że to diabełek podobno
pomagał w budowie kościoła. Jakoś go tam oszukano i dał się
biedaczysko wrobić w pomaganie =))
W Lubece sfotografowałam ślicznego
smoka a smoki to stwory z bajki nikt nie zaprzeczy .
Mam wśród fotografii z Lubeki
pajacyka mam i takiego sfotografowanego w Hamburgu pajace to zaraz po
misiach ukochane zabawki dzieci.
Mam i centaura z Walów Chrobrego w
Szczecinie i
zabawną orkiestrę z Malmö , nigdy
kiedy tam jestem nie zapominam by ich odwiedzić . Nie zapominam o trollach =))
W Trassenheide jest bajkowo , jest tam
farma motyli ale mi oprócz cudnych motyli w pamięci utkwiła
olbrzymia mrówka. Jest taka bajka o rozsądnej , pracowitej mrówce
i swawolnym koniku polnym. Trochę smutna. Niby konik polny nierozsądny i bawi się kiedy mrówka ciężko pracuje ale szkoda mi
biedaka , gdy umiera z głodu zimą. Choć widziałam i wersję , w
której mrówka z konikiem polnym dogadują się ona go karmi zimą a
on po przyznaniu się do błędu oczywiście , zabawia mrówkę grą
na skrzypcach. Może jest tu drobna nieścisłości to nie jest konik
polny a świerszczyk ale bajka to bajka.
W moim mieście Zielonej Górze aż roi
się od Bachusików małych stworków jest ich mnóstwo i ciągle
przybywają nowe .
Są grube i chudziutkie, toczą beczki , siedzą
na gzymsach oknach , jest taki co to pędzi na wrotka i taki z
indeksem studenckim ba
jest nawet jedna kobieta Bachusinka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz