niedziela, 28 lipca 2013

Kraina miodem płynąca....



Dane mi jest mieszkać w takim miejscu w Europie , gdzie można nie ruszając się praktycznie z miejsca poznać kila kultur, spróbować rożnych kuchni. Oczywiście pizza, spaghetti, kebab , potrawy kuchni indyjskiej czy chińskiej jak i wielu innych to dziś normalka w każdym miejscu na Ziemi. Ale czy jest drugi taki region , gdzie można poznać smaki kuchni kresowej( Polesia, terenów położonych nad Sanem , Wileńszczyzny) , kuchni kieleckiej, poznańskiej , rzeszowskiej, warszawskiej i jakiej sobie kto życzy , każda to mała część składowa kuchni polskiej w jednym miejscu. Trudno znaleźć teraz kogoś kto nie ma przodków pochodzących jak to się zwykło mawiać „ z rożnych stron”. Dawne obyczaje, pieśni , a nawet kuchnia uległa swoistemu wymieszaniu. Po tylu latach zacierają się różnice kulturowe , nikt z młodych już nie pyta skąd są twoi rodzice , bo wszyscy jesteśmy „stąd z Ziemi Lubuskiej”. Takie festyny jak Święto Miodu i Wina pozwalają jednak poznać zwyczaje i babci rodowitej poznanianki i dziadka z Krakowa i tych z Polesia i tych ze Lwowa. I to jest piękno naszego regionu .
Trudno powiedzieć czy winiarskie tradycje  przetrwały by w powojennej Zielonej Górze i okolicy gdyby nie winiarze z kresów .






Pszczelarze też są tu z rożnych terenów kresowiacy, poznaniacy , ci z centralnej Polski i z wielu innych zakątków . Ule w skansenie są zupełnie inne niż te z sadu mojego dziadka , tamte były równiutkie i pomalowane na błękitny kolor. Dziadek zawsze częstował mnie i moje kuzynostwo miodem z własnej pasieki.
Ludzie na nasze tereny przybyli tu zewsząd .














Jednych przygnała tu bieda innych nieprzychylne wiatry historii , są choć nieliczni rdzenni mieszkańcy są i tacy co pojawili się tu z tak zwanego nakazu pracy , tu zostali skierowani na staż zaraz po szkole i zakochali się w tej ziemi. 


Miejsca jest tu dla wszystkich sporo i ciesze się ,że w Europie więcej jest tych co chcą łączyć niż dzielić. W końcu , każdy powinien żyć jak chce , jeśli tylko nie szkodzi to innym.















To dobrze,że chwalimy się swoimi tradycjami, pamiętamy o tradycjach tych co byli tu przed nami, nie po to by sobie dokuczać ale po to by budować nową wspólnotę Lubuszan.












fryzura no może nie słowiańska ale dusza w chłopaku na pewno słowiańska=)

I nie ważne czy to jest historycznie uzasadniona nazwa , bo co by nie mówić tworzymy nową historię , nową kulturę mamy nowe własne tradycje i tak powinno być, a każdy kto próbuje nas ze sobą skłócać wcale nie jest naszym przyjacielem i nie o zgodę mu chodzi=(
Na jarmarku spróbowałam poleskiego chłodniku, piwa miodowego i sernika nawet nie wiem jakiego był „pochodzenia” w każdym razie był pyszny.
Mnóstwo kolorowy , cudownych drobiazgów, drewniane koty, świeczki o przeróżnych kształtach,
biżuteria i ta tradycyjna i całkiem nowoczesna jednym słowem brać ,
wybierać i trzymać się za portfel... muzyka, radość, słońce ,śmiech dzieci i dorosłych i jedyne co trochę dokuczało to upał ale co tam da się wytrzymać.=))



 






















Piękne te chaty tylko bez ....internetu=)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz