Święta to znakomity czas na
sentymentalne powroty do czasów dzieciństwa czy czasów kiedy nasze
dzieci nie biegały jeszcze na dyskoteki i kiedy byliśmy dla nich
najmądrzejsi na świecie. Ech, ech kiedy to było. Właśnie w
święta odwiedziłam swój rodzinny dom. W domu moich rodziców
pełno pamiątek .
Mój tato podarował mi w prezencie książkę z
jego wspomnieniami z czasów jego młodości „ Kucie losu” o
czasach jego dzieciństwa w maleńkim kresowym miasteczku
Hancewiczach, o czasach kiedy to nie wiadomo dlaczego ktoś
postanowił zadecydować o jego losie. Ojciec jako nastoletni
chłopak został wywieziony na „zsyłkę " daleko za góry Ural o
których zapewne uczył się na lekcjach geografii ale nie
przypuszczał ,że wbrew jego woli przyjdzie mu spędzić tam kilka
lat życia . Wspomnienia o poniewierce, głodzie ale i o
przyjaciołach Polakach i Rosjanach z którymi połączył ich los.
O powrocie do miasteczka, które już nie było takie samo .
O repatriacji i nadziei na lepszą
przyszłość o spotkaniu po latach z rodziną .
Ja urodziłam się w Zielonej Gorze i może to dziwne jakoś nie mam żadnych sentymentów do kresów wschodnich . Nie umiem ani „slangować „ jak mawiają młodzi , nie lubię nawet potraw kresowych ot taki odmieniec ze mnie=)) Może to dlatego,że jednego dziadka urodzonego na wileńszczyźnie nie dane mi było poznać , ( umarł na kilka lat przed moim urodzeniem) a drugi dziadek był krakusem urodził się i wychował w Krakowie i tą miłością do Krakowa "zaraził" swoje wnuki=)
Ale wracając do domu rodziców są tam
moje lalki i lalki mojej córki te co to pewnie by nie uchowały się
w moim domu a dziadkowie , jak to dziadkowie przechowują te swoiste
pamiątki.
Jest zabawka może bardziej dla chłopaków samochód Polonez na
baterie „płaskie” , taki cud.
Jest mnóstwo fotografii z ważnych
chwil dla naszej rodziny i zwykłych dni, ludzie widoczni na nich często
odeszli już bardzo dawno temu.
moja córka Emilia i kot sąsiada=) |
a to Emilia i kicia moich rodziców=) |
W moim rodzinnym domu zawsze były koty
i teraz choć podobno moi rodzice mają tylko jedną kicie to zawsze jest kilka
zaprzyjaźnionych kotków . Takich co to wpadną z wizytą na mleczko
lub coś jeszcze smaczniejszego=)
Wszystko w domu rodziców jakby
przystanęło na chwilkę, mniej tu pośpiechu , więcej spokoju i
mnóstwo wspomnień .
Nawet jabłuszko mimo zimy wisi sobie dostojnie
na jabłonce.
Nie mam kresowych sentymentów bo też mojej rodzinie ludzie są z przeróżnych stron Polski a nawet Europy a pewności nie mam czy z czasem nie przybędzie w niej przybyszy z całego świata. Ale warto znać swoje korzenie choć nie po to by zionąć nienawiścią a raczej by zrozumieć nas samych, nasze wady i docenić zalety.
Poczytałam wspomnienia mojego ojca i nadal wolę mimo wszystko moją Zieloną Górę niż jakieś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz