czwartek, 25 lutego 2021

Poduszka z rudym psem:)

 

         Nigdy nie miałam psa, co nie znaczy, że nie lubię psów. Lubię wszystkie no może prawie wszystkie, bo boje się niektórych i wolę im schodzić z drogi. Jakoś trudno mi uwierzyć w zapewnienia „on nie gryzie on tylko się tak droczy, bo widzi, że pani się go boi”. Zawsze odpowiadam, że w takim razie niech podroczy się z kimś innym:)

         Dostałam zamówienie na poduszkę z psem pomeranianem, o którym w Internecie napisano, że przyjazny, towarzyski, inteligentny, żywiołowy, radosny, aktywny.

Pomeranian inaczej szpic miniaturowy to nieduży piesek około 20 cm., jego nazwa pochodzi od  Pomeranii, czyli po polsku Pomorza.

Przypomina odrobinkę lisa, bo należy do typu lisowatych, żyje od 12 do 16 lat.

         Wczoraj kupiłam „rudą” powłoczkę wymalowałam na niej portret pomeraniana i ozdobiłam koronką, bo taki piękny piesek zasługuje na odpowiednią oprawę:)











          U nas niedawno była zima i śnieg a dziś +18 stopni Celsjusza, słoneczko, śpiew ptaków i pierwsze kwiaty słowem wiosna w lutym.






          Oczywiście bez spotkania z kotem spacer nie ma sensu, niestety ten spieszył się tak bardzo, że nie zdążyłam go porządnie sfotografować. 



Obiecał, że kiedy się znowu spotkamy poświeci mi odrobinkę więcej swego cennego kociego czasu.

 

niedziela, 21 lutego 2021

Koci portret na breloku po raz drugi.

 







Prawie dokładnie dwa lata temu namalowałam koci portret na niewielkim drewnianym breloku 

https://kufereklucyny.blogspot.com/2019/03/breloczek-z-kotem.html  

nie było łatwo bo breloczek niewielki i potrzebny był bardzo cieniutki pędzelek. 



Ten brelok z  kotem z naburmuszoną mina przyczepiłam do letniej torebki i zapomniałam o nim . Niedawno robiłam porządki w mojej skrzyni na skarby i znalazłam jeszcze kilka drewnianych breloczków . Wyjęłam farby i namalowałam kolejny koci portret a raczej portrecik bo breloczek ma rozmiary 3,5 na 3,5 cm.







Tym razem kotek ma weselszy pyszczek.

 

Za oknem zrobiło się wiosennie i może dlatego kot też trochę weselszy.

Do wymalowania kociego portretu użyłam farb akrylowych , które utrwaliłam werniksem.

 

 


piątek, 12 lutego 2021

Haft znowu w modzie :)

 

W modzie znowu zagościł haft ale tym razem w odrobinkę innej odsłonie. Modne stały się obrazy , obrazki i życzenia haftowane w rożny sposób i haftem krzyżykowym i płaskim cieniowanym. 


Najciekawsze jest to, że te obrazki i życzenia pozostawia się naciągnięte na tamborki. Tamborki służące za ramki są odrobinkę gorszej jakości niż te tradycyjnie używane w hafciarstwie ale też i ich cena jest znacznie niższa. 


Dostałam cale pudło hafciarskich akcesoriów : kanwy, tamborki, nici, nożyczki, igły wszelakich rozmiarów…




         Takie życzenia na tamborkach to ostatnio bardzo modny dodatek do prezentów ślubnych, urodzinowych , z okazji rocznicy ślubu czy urodzin dziecka.


          Wczoraj czyli 11 lutego moja córka miała urodziny więc haftowałam jej takie życzenia, kwiatki i imię solenizantki.

Wręczę jej oba obrazki jak przyjedzie do domu oba, bo oprócz haftowanych życzeń wymalowałam jej też kota eleganta z bukietem czerwonych kwiatów.

 








Oczywiście będzie i tort i zapewne jakiś prezent, jaki ? To na razie tajemnica:)


Haftowanie to pracochłonne zajęcie ale daje dużo satysfakcji zwłaszcza gdy za oknem zima.



Czasami coś się narysuje , czasami upiecze ciasto poczyta ciekawa książkę ale i tak już tęsknię za wiosną a najlepiej upalnym latem.





         W taki dzień jak dziś warto zabrać ze sobą na spacer woreczek ziarenek dla ptaków i saszetkę czegoś pysznego dla bezdomnych kotów.











sobota, 6 lutego 2021

Niezwykła historia zwykłego psa.

 



            Witajcie nazywam się Hugo jestem młodym pieskiem jak mawiają jedni wielorasowcem a jak twierdza inni kundelkiem i chcę wam opowiedzieć moją historie.  To smutna historia z szczęśliwym zakończeniem.

             W pewien mroźny wieczór mój pan założył mi obroże i wrzucił do swojego samochodu. Pojechaliśmy do miasta a tam człowiek, któremu ufałem zabrał mnie na spacer przynajmniej tak mi się wydawało, Kiedy zdjął mi obrożę byłem zdziwiony, ale myślałem, że to taka zabawa, ale kiedy mój pan oddalił się szybkim krokiem a potem wsiadł do swojego samochodu i odjechał przestraszyłem się i to bardzo. Biegałem i szukałem mojego człowieka i kiedy już wydawało mi się, że złapałem trop okazywało się, że niestety nic z tego. Biegałem tak przez kilka godzin aż zmęczony i głodny postanowiłem poprosić przechodniów o pomoc. 

Ludzie mijali mnie czasami ktoś mnie pogłaskał i szedł dalej, aż spotkałem Emilię i Marcina. Wyszli na wieczorny spacer i kiedy mnie zobaczyli od razu zdziwili się, czemu jestem sam, bez obroży i czemu co chwila wbiegam na jezdnie jakbym kogoś szukał.  W końcu postanowili, że trzeba mi pomóc.  Kiedy okazało się, że jest za późno i wszystkie instytucje powołane do pomocy takim bezdomniakom jak ja są już nieczynne zabrali mnie do domu. Marcin niósł mnie na rękach a ja z wdzięczności lizałem go po twarzy.  

Podarowali mi zabawkę i kocyk nakarmili, zaczęli wszędzie umieszczać ogłoszenia, że znaleźli pieska i pytać czy ktoś mnie nie szuka. Ogłoszenie udostępniono ponad czterysta razy, nikt mnie nie szukał.









            Los bywa czasami przewrotny okazało się, że koleżanka Emilii i Marcina szuka pieska do adopcji dokładnie takiego jak ja „małego, młodego, kundelka”.

Dlaczego młodego? Bo miałem być a raczej jestem towarzyszem zabaw i nauczycielem małego chłopca o imieniu Wiktor.

Daria mama Wiktora od razu stwierdziła „ ten piesek jest śliczny jak nikt się po niego nie zgłosi zostanie z nami”.

             Następnego dnia zaprowadzono mnie do „psiego lekarza” sprawdzono czy mam wszczepiony czip to taki psi dowód osobisty. Niestety nie miałem, choć w naszym mieście jest obowiązek czipowania piesków. Pan doktor sprawdził mój stan zdrowia, dał mi tabletki na odrobaczenie i zaszczepił mnie przeciw wściekliźnie tak na wszelki wypadek.

            Kiedy zabrano mnie do samochodu powiem szczerze troszkę się bałem, że znowu wyląduję na ulicy a jak mijaliśmy miejsce gdzie mnie znaleziono to popiskiwałem odrobinkę ze strachu:(

Uspokoiłem się w nowym domu czekał tam na mnie chłopiec, którego pokochałem jak to się mówi od pierwszego wejrzenia a on pokochał mnie.

Tata Wiktorka uroczyście oświadczył, że będzie mnie wyprowadzał na spacery o każdej porze dnia i nocy. No wiecie czasami pies musi wyjść nawet, kiedy na zewnątrz jest ciemno, zimno albo pada deszcz wtedy najlepiej, gdy z psem wyjdzie tata;)) 

Jeszcze przez pewien czas szukano moich właścicieli, ale jak widać wcale im na mnie nie zależało.

Naprzeciwko mojego nowego mieszkania mieszka pewna starsza pani ona też mnie bardzo polubiła, mówi, że jestem wyjątkowo ładnym pieskiem.

Poznałem już prawie wszystkie pieski w rodzinie i okolicy a z pewną starszą psią damą nawet się zaprzyjaźniłem podobno spędzimy razem tegoroczne wakacje.

            Dlaczego mam na imię Hugo?  Bo znaleziono mnie na ulicy imienia Hugo Kołłątaja. 

            Wczoraj mama Emilii wymalowała na poduszce mój portret, bo podobno wyjątkowy psiak zasługuje na własny portret w ozdobnej ramce ze wstążki :)












            Mam do Was Kochani ogromną prośbę byście zanim zdecydujecie się na zaproszenie do swojego życia psa, kota czy innego czworonoga dobrze się zastanowili, bo żywy zwierzak to nie pluszowy miś nie można go tak zwyczajnie zostawić na ławce w parku.

            Pozdrawiam z nowego, bezpiecznego domu Hugo :)