Dziś 11 luty data dla mnie ważna bo
dziś są urodziny mojej córki. Urodziny ważna spraw szczególnie
jeśli obchodzi je ktoś bliski .
Wśród prezentów jakie
przygotowaliśmy dla naszej córki znalazła się książka „Kot
Bob i ja „
autor Bowen James opisał w niej swoje spotkanie z bezdomnym
rudzielcem , jak zaprzyjaźnił się z kocurem i jaki to miało wpływ
na jego życie. W internecie nie brak recenzji tej jakże
pokrzepiającej serce powieści Bob ma nawet własny profil na FB. W
książce wyczytałam jak wygląda opieka weterynaryjna nad
bezdomnymi zwierzakami w Anglii i ile kosztuje chipowanie, leczenie
czy sterylizacja. Dowiedziałam się ,że kocie rudzielce są
bardzie aktywne niż inne koty i,że bywają nadpobudliwe.
Od razu przypomniały mi się dwa
wyjątkowo wredne rude koty mojej siostry Murka i Felek. Lubię koty
wychowałam się w domu gdzie koty były od zawsze ale takich
wrednych nie spotkałam. Kocica znalazła się w domu mojej siostry
chyba z przypadku lub ktoś sprawił Alinie taki nietypowy prezent
nie pamiętam . Pamiętam za to ,że wredna była od samego początku
. Kiedy byliśmy z wizytą u mojej siostry z maleńką wówczas
córeczką, Murka wtedy jeszcze kociaczek właziła do pokoju gdzie
spało dziecko i zabierała córce smoczek lub pluszaka. Pilnowaliśmy
bardzo by kotka nie właziła do sypialni ale i tak spryciara
potrafiła się tam dostać od czasu do czasu. Kot pomrukiwał
siedząc w kącie niezadowolony,że nie jest najważniejszy. Z
wiekiem nie uległo to zmianie a raczej nasiliło się kocica nie
pozwalała wejść do łazienki bo tam miała swoje legowisko na
pralce a raczej jedno z wielu rozlokowanych po całym mieszkaniu.
Kocica kiedy rano otwierało się oczy siadywała na łóżku i
wydawała nieprzyjazne dźwięki słowem nie lubiła gości swoich
państwa . Nie tylko nas ale ogólnie nie znosiła każdego kto
przekroczył próg jej królestwa.
Gdzieś po roku pojawił się drugi
rudzielec syn Murki Felek.
|
Felek w swojej twierdzy=)) |
|
Felek był mieszańcem persa z dachowcem
wielki gruby kocur z krótszą dolna szczęką co sprawiało,że miał
głupawy wygląd pyszczka. Felek był regularnie bity przez Murkę
więc zazwyczaj nie wychylał nosa spod łóżka chyba tylko wtedy
kiedy postanawiał coś przekąsić lub zabrać jakiś drobiazg ze
stołu. Podczas naszych wizyt podkradał gumki do włosów i inne
drobiazgi mojej córce. Zanosił je pod łóżko i tam bronił
zdobyczy uderzając każdego kto próbował mu ją zabrać łapami po
rękach .
Koty były zapasione ale Felek był po
prostu ogromny bo i miski z jedzeniem stały dosłownie wszędzie.
Siostra za nic nie dawała sobie wytłumaczyć ,że kocur jest za
gruby mówiła,że ma za krótkie łapki. Kociska cały dzień
spędzały w mieszkaniu nie wychodziły na zewnątrz i pewnie to było
przyczyną jak sądzę lekkiego ogłupienia w jakie popadły po
latach. Oba koty już nie żyją ale zapadły mi w pamięć.
W naszym domu kotów było kilka
wszystkie radosne i samodzielne chodziły a raczej wałęsały się
po nocy , wracały czasami mocno umorusane ale były wolne. Kiedy
byłam dzieckiem nikt nie słyszał o kupowaniu specjalnej karmy dla
kotów , koty jadły to co i my czy to było zdrowe? Chyba tak bo
kociska żyły długo i raczej nie chorowały. Kochałam swoje koty i
powiem szczerze nie myślałam ,że koty mogą być tak nieznośne aż
do czasu kiedy poznałam te dwa wrocławskie rudzielce.
Dopiero opowieść o kocie Bobie
poprawiła moją opinie o rudych kotach=))
Choć nadal uważam ,że kot potrzebuje
przestrzeni i wolności wszak koty chadzają własnymi drogami.
Moja córka marzyła o kocie nawet
snuła takie plany na przyszłość ,że będzie mieszkać ze swoim
kotem a ten będzie miłym i kochanym towarzyszem. Kiedy latem
zeszłego roku na prośbę kuzyna Marcina opiekowała się jego dwoma
kotami odrobinę skorygowała swoje plany na przyszłość. Kot
Czuczek miał nie mały na to wpływ. Kocisko na dzień dobry
pogryzło jej kabel od ładowarki a później mocno to odchorowało.
A co to znaczy rozwolnienie u kota wie każdy kto choć raz miał
kota z rozwolnieniem albo choćby samo rozwolnienie=)). Koty nie były
grzeczne rozrabiały nie przypominały w niczym pluszaków. Czuczek i
jego siostra Mała w końcu znalazły dom u dziewczyny Marcina i są
szczęśliwe , czas spędzają podwórku , zapewne już wiedzą ,że
jedzenie czasami biega na własnych łapkach i nazywa się na ten
przykład mysz a nie Whiskas
=)
Książki
nie podarowałam córce by ją wyleczyć z miłości do kotów a
raczej by ta opowieść o przyjaźni kota z człowiekiem poprawiała
jej humor. Po sesji egzaminacyjnej i po wielu godzinach nauki o
bakteriach, wirusach i takich tam przeczyta tą opowieść , która
zasłużyła wypełni na miano bestselera .
Oprócz książki
podarowałam Emilii jeszcze dwie rzeczy lokówkę do włosów dla
urody i bukiet z lizaków dla pokrzepienia ciała.
Polecam
książkę i zapraszam do własnoręcznego wykonania nietypowego
bukietu dla najbliższych w końcu okazji do obdarowywania się
prezentami nie brak=)
Wiem , wiem ,że koty i lizaki to dwie rożne
sprawy choć i jedne i drugie są słodkie...
I sesyjka rudzielca z sąsiedztwa moich rodziców=))