Zastanawiam się dlaczego tak bardzo
lubimy opowieści o duchach, o zjawiska niewytłumaczalnych w żaden
logiczny sposób. Często w tych opowieściach nie ma ani krzty
prawdy ale bywa ,że wydarzenia miały miejsce tylko cała otoczka
wokół jest o wiele bardziej ekscytująca niż w realnym świecie.
Wychowywałam się w domu, w którym przed laty była szkoła
a podobno w czasie wojny tymczasowy punkt szpitalny.Dom zbudowano w 1836 roku tak więc zapewne wiele "widział". Jednak nie
działo się tu nic paranormalnego . Raz tylko słyszeliśmy
chrobotanie i stuki na strychu , rano nasz kot Magdziej wypłoszył
intruza (kunę) i stukanie ustało.
Naprzeciwko domu moich rodziców jest
kościół a obok kościoła stała stara piękna willa. Dom wewnątrz
nigdy nie został wykończony a później go zburzono i z cegieł
wybudowano nowy , którego budowy też do tej pory nie ukończono.
Opowiadano ,że dawno temu w starym domu mieszkał samotny mężczyzna ,który
zamordował i zakopał w piwnicy swoją młodą służącą i
,że na domu ciążyła klątwa. Mówiono,że ów człowiek w dużym
stopniu sfinansował budowę kościoła by odkupić swój grzech .
Podobno widywano postać młodej kobiety przemykającej się nocą
przez furtkę w ogrodzeniu łączącą kościół z posiadłością.
Ja nigdy nic nie widziałam choć mieszkałam niedaleko wiele lat
ale nie powiem ,że gdy byłam dzieckiem nie bałam się nocą
spoglądać w okno mojego pokoju.
Przez lata nikt specjalnie nie kwapił
się by wyjaśnić ile prawdy jest w tej historii choćby u
przyjeżdżającymi do naszej miejscowości dawnych mieszkańców .
Zapewne powodem była bariera językowa co prawda część obecnych
mieszkańców zna język niemiecki w stopniu no powiedzmy
komunikatywnym.
Kiedy niedawno remontowano kościół
pod ołtarzem odkryto groby trzech osób .
Jest tu pochowana dziewczyna ale to
najprawdopodobniej sądząc po nazwisku to córka właścicieli
posiadłości lub ich krewna i z tego co można było przeczytać na nagrobku w
chwili śmierci była małą dziewczynką a nie dorosłą kobietą.
Całe nieporozumienie wzięło swój początek z tego,że ktoś nie
do końca zrozumiał co mu opowiadano i dopowiedział sobie to co
chciał z każdym rokiem opowieść obrastała w coraz bardziej
budzące dreszcze nieprawdziwe szczegóły.
Po latach moja córka opisała i
sfotografowała kościołek i miejscowość , odezwał się do niej
potomek dawnych mieszkańców miejscowości ale niestety niewiele wie
o historii kościoła jak i samej miejscowości. Jednak dzięki
informacją jakie przekazał ustaliłyśmy,że właściciel willi
nosił to samo nazwisko co osoby pochowane w kościółku.
Wybrałam się na spacer po moim
rodzinnym mieście Zielonej Górze. Rodzinnym, bo tu się urodziłam
i mieszkam od wielu lat . Miałam chwilkę czasu i spacerując
odkryłam ,że dawni mieszkańcy miasta tak jak my lubili opowieści
o duchach i strzygach. Jeśli nie to czemu by umieszczali na
ścianach i drzwiach wizerunki wilkołaków czy innych maszkar.
Wszyscy znają dom z wilkami ale zapewne niewiele osób zwróciło
uwagę na osobliwe zdobienia drzwi innej starej kamienicy .
Maszkarony z strasznym grymasem twarzy czy pyska jak kto woli
spoglądają na przechodniów. Nie wiem co spowodowało ,że właśnie
tak ozdobione drzwi zapragnął mieć właściciel tej kamiennicy.
Może w tym miejscu wydarzyło się coś strasznego a może gospodarz
był niegościnny i nie lubił ludzi a może po prostu taki miał
osobliwy gust. Mam nadzieje ,że w mgliste wieczory owe maszkarony
nie ożywają i nie łypią swoimi strasznymi oczyskami na
zagubionych przechodniów wracających z pubu lub podróżnych co to
pomylili drogę.
Maszkary umieszczone są na budynku Hotel "Russischer Kaiser" przy dzisiejszej ul. Chrobrego. Obecnie siedziba administracji Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego - 1897 r.
Mówiąc krótko lepiej nie ryzykować szczególnie w
nocy z 31 października na 1 listopada no chyba ,że jest się bez
grzechu to wtedy nic człowiekowi nie grozi=))
Oczywiście parę kroków dalej też
jest budynek ozdobiony maszkaronami ale te to
” łagodne baranki „ .
Tak więc w noc Halloween
wolę pooglądać filmy i popatrzeć na moje kolorowe dynie zamiast
włóczyć się po mieście =)