![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYHgh9ykP9cl8iHTlAosVclx3qo8KUKEyDezCPmUqvhM6QkP4w3INCdsfmKmvE2jyeP093LPhOkOBB3k7D3ksG8MNGP_H8X4n08Y4-8HOkVbzP5CPgX8mo4k-f7kDuV6DX1xNvb_zENIBT/s320/DSC_0085.JPG)
Dane mi jest mieszkać w takim miejscu
w Europie , gdzie można nie ruszając się praktycznie z miejsca
poznać kila kultur, spróbować rożnych kuchni. Oczywiście pizza,
spaghetti, kebab , potrawy kuchni indyjskiej czy chińskiej jak i
wielu innych to dziś normalka w każdym miejscu na Ziemi. Ale czy
jest drugi taki region , gdzie można poznać smaki kuchni kresowej(
Polesia, terenów położonych nad Sanem , Wileńszczyzny) , kuchni
kieleckiej, poznańskiej , rzeszowskiej, warszawskiej i jakiej sobie
kto życzy , każda to mała część składowa kuchni polskiej w
jednym miejscu. Trudno znaleźć teraz kogoś kto nie ma przodków
pochodzących jak to się zwykło mawiać „ z rożnych stron”.
Dawne obyczaje, pieśni , a nawet kuchnia uległa swoistemu
wymieszaniu. Po tylu latach zacierają się różnice kulturowe ,
nikt z młodych już nie pyta skąd są twoi rodzice , bo wszyscy
jesteśmy „stąd z Ziemi Lubuskiej”. Takie festyny jak Święto
Miodu i Wina pozwalają jednak poznać zwyczaje i babci rodowitej
poznanianki i dziadka z Krakowa i tych z Polesia i tych ze Lwowa. I
to jest piękno naszego regionu .
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTGVYkqrI-Kc7KbaKQBFN5ccPEntirsb7Ichi1f5lGJN9B3v-Uni2YzQnro8Upcemcv2WwqvkDAQb3goZ7Au4u29AV5EkaC0yH1KLrygM8lRjFrJODYXek1BJOAv0y4hDl1vPGCu48BxKE/s400/DSC_0041.JPG)
Trudno powiedzieć czy winiarskie
tradycje przetrwały by w powojennej Zielonej Górze i okolicy gdyby nie
winiarze z kresów .
Pszczelarze też są tu z rożnych terenów
kresowiacy, poznaniacy , ci z centralnej Polski i z wielu innych
zakątków . Ule w skansenie są zupełnie inne niż te z sadu mojego
dziadka , tamte były równiutkie i pomalowane na błękitny kolor.
Dziadek zawsze częstował mnie i moje kuzynostwo miodem z własnej
pasieki.
Ludzie na nasze tereny przybyli tu
zewsząd .
Jednych przygnała tu bieda innych
nieprzychylne wiatry historii , są choć nieliczni rdzenni
mieszkańcy są i tacy co pojawili się tu z tak zwanego nakazu pracy
, tu zostali skierowani na staż zaraz po szkole i zakochali się w
tej ziemi.
Miejsca jest tu dla wszystkich sporo i
ciesze się ,że w Europie więcej jest tych co chcą łączyć niż
dzielić. W końcu , każdy powinien żyć jak chce , jeśli tylko
nie szkodzi to innym.
To dobrze,że chwalimy się swoimi tradycjami,
pamiętamy o tradycjach tych co byli tu przed nami, nie po to by
sobie dokuczać ale po to by budować nową wspólnotę Lubuszan.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjh-ssHY37WtEfP8-TJXjbgAaK_nbgz75l0FmvSDIjqv3gWPau0sWGcMevZerTp3Hq8EE59qtUUFieSE66l6-ssaEpmAc3NDP3sb8MoQpSwzmGf3saSG-jdNo1gpX4XQkgUycwyh-5mZzKf/s400/DSC_0073.JPG) |
fryzura no może nie słowiańska ale dusza w chłopaku na pewno słowiańska=) |
I
nie ważne czy to jest historycznie uzasadniona nazwa , bo co by nie
mówić tworzymy nową historię , nową kulturę mamy nowe własne
tradycje i tak powinno być, a każdy kto próbuje nas ze sobą
skłócać wcale nie jest naszym przyjacielem i nie o zgodę mu
chodzi=(
Na jarmarku spróbowałam poleskiego
chłodniku, piwa miodowego i sernika nawet nie wiem jakiego był
„pochodzenia” w każdym razie był pyszny.
Mnóstwo kolorowy , cudownych
drobiazgów, drewniane koty, świeczki o przeróżnych kształtach,
biżuteria i ta tradycyjna i całkiem
nowoczesna jednym słowem brać ,
wybierać i trzymać się za
portfel... muzyka, radość, słońce ,śmiech dzieci i dorosłych i
jedyne co trochę dokuczało to upał ale co tam da się
wytrzymać.=))
Piękne te chaty tylko bez ....internetu=)))