czwartek, 17 stycznia 2019

Ręcznikowe okazje …



Dawno temu jeszcze w ubiegłym wieku, gdy w sklepach było niewiele a ludzie zarabiali miliony kupowało się  jak to się mawiało wszystko, co „rzucili do sklepu”. 

Pewna zapobiegliwa kobieta a może to był zapobiegliwy mężczyzna w każdym razie ktoś, kto miał akurat fart kupił belę ręczników. Tak, tak można było wtedy kupić i ściereczki do naczyń i ręczniki na metry. Później się je w domu rozcinało, obrębiało brzegi i dawało w prezencie albo chowało na później do szafy.;))  Po latach ktoś robił porządki w szafie znalazł zwinięte ręczniki a potem te ręczniki trafiły w stanie nienaruszonym do second handu a ja kupiłam je i …

W domu policzyłam i okazało się, że jest ich 10 a ja dałam za całość 10 złotych, czyli jeden kosztował mnie 1 zł. I odrobinkę pracy.

Zaczęłam od wyprania całości bez rozcinania. Po wyschnięciu rozdzieliłam je, brzegi obszyłam białą nitką a na dwóch wyszyłam niebieską monogramy „E” i „M”.








„Monogram to litera (z gr. monos, pojedynczy oraz gramma, znak, litera) – litera lub kilka liter powiązanych kompozycyjnie, stosowanych jako podpis lub znak własności (wyszywanych na pościeli i ubraniach, nanoszonych na sprzętach, drukowanych). Literami monogramu są inicjały osoby lub nazwy firmy.” 
Źródło Wikipedia.

Ręczniki z monogramem były w latach młodości mojej babci elementem posagu prawie każdej panny młodej.















Jeśli nie umiecie haftować albo zwyczajnie brak Wam czasu wystarczy przyszyć wieszaczek z ładnej tasiemki i też będzie fajnie ;)

A dziś dostałam taki podarunek od męża 

takiego wyboru kolorowych nitek do haftu dawno nie miałam;)



niedziela, 13 stycznia 2019

O kryminalnych powieściach słów kilka. "KELNER" P. Garczyński


Za oknem deszcz i wiatr, czyli najlepsza okazja do nadrobienia czytelniczych zaległości.   

A co jest najlepsze na poprawę humoru w deszczowy dzień oczywiście dobra opowieść kryminalna. Nie przepadam za współczesnymi kryminałami gdzie policjanci to albo desperaci nieposiadający życia prywatnego, wypijający hektolitry mocnej kawy i whisky zamiast śniadania, obiadu czy kolacji, posługujący się językiem tak przepełnionym przekleństwami, że trudno jest zrozumieć, o czym właściwie mówią albo fajtłapy, co prawda potrafiące wyciągać logiczne wnioski, ale zupełnie niezorientowane, w jakim świecie żyją. 


 Ostatnio modni stali się udający ekspertów od tzw. spraw kryminalnych autorzy wypisują swoiste herezje jak np. to, że „"Sasza Załuska zostaje przyjęta na cywilny etat do gdańskiej policji i natychmiast oddelegowana do zadania w Łodzi....” Co prawda pod reklamą książki K. Bondy  „Lampiony” napisano, że jest z gatunku ‘ Fikcja, Powieść kryminalna, Suspens” ale to nie dla mnie za dużo tej fikcji i suspensu jak na jeden raz;))
Oczywiście o gustach się nie dyskutuje tak więc każdy czyta co chce …



Wracają do kryminałów to najbardziej lubię  te  klasyczne  gdzie bohaterowie są nietuzinkowi, z swoistym poczucia humoru, drobne dziwactwa mile widziane, bo to dodaje kolorytu postaci. Nie lubię długich powieści kryminalnych, po pierwsze akcja musi toczyć się wartko, bo czytelnik gotów zapomnieć co było na początku i kogo właściwie zamordowano, po drugie ilość ofiar też powinna być ograniczona inaczej czytelnik przyzwyczai się do „ mordowania” i napięcie diabli wzięli J
Jeśli czytający choć odrobinkę zna realia pracy w policji będą go denerwować zbyt liczne nieścisłości a w końcu kryminały nie czyta się po to by się denerwować.
Jakiś czas temu Emilia przywiozła do domu debiutancką powieść Przemysława Garczyńskiego „Kelner” wręczyła ją mojemu mężowi prosząc o recenzję a raczej takową zleciła:

- Tato przeczytaj i powiedz jak ci się podoba w końcu to twoje klimaty”- no tak po ponad dwudziestu latach pracy jako technik kryminalistyki powinien coś niecoś
orientować się w temacie;))


Mąż przeczytał i … poprosił mnie o napisanie szumnie mówiąc recenzji, tłumacząc się, że jak on to napisze to będzie raczej notatka służbowa niż recenzja. 
Przeczytałam i …
Książka akurat taka jak lubię, czyli barwne , postacie jakoś tak dziwnie przypominające mi moich kolegów z „firmy”;)   Wartka akcja osadzona w współczesnych realiach, wulgaryzmy pojawiają się w  właściwych momentach, kiedy nawet święty by zaklął a co dopiero policjant . Ilość ofiar, że tak powiem w normie, historia opowiedziana z sporą dawka humoru.   Rozwiązanie „zagadki” dopiero pod koniec powieści dość nieoczekiwane, no i zakończenie, które sprawia, że już czekam na następną powieść autora. 
Co prawda jedna z postaci nijak nie mieściła mi się w „ grupie dochodzeniowej”, ale autor wytłumaczył jej obecność „prawami młodości i prawami pisarza, „…więc jest ok.
Zapomniałam dodać, że akcja powieści toczy się w Wielkopolsce konkretnie w Poznaniu .
Polecam powieść miłośnikom kryminałów, ale i lubiącym nietuzinkowe powieści obyczajowe;)


Tytuł: „Kelner”
Autor: Przemysław Garczyński
Wydawnictwo: NOVAE RES Gdynia
Ilość stron 220
Rok wydania 2017
Cena z okładki 27 złotych



wtorek, 8 stycznia 2019

Malowana łyżka na dobry początek roku;)


Ze wszystkich sztućców, jakie znam najbardziej lubię łyżki mam ich całkiem sporą kolekcje.

Dlaczego najbardziej lubię łyżki?   Łyżki są łagodne i pokojowo nastawione do ludzi no, bo taki widelec mało to razy słyszało się o tym, że ktoś komuś wbił widelec w rękę albo bardziej miękką część ciała a nóż ten to dopiero ma złą sławę. Ileż to razy media donosiły, że ktoś kogoś mówiąc potocznie „poczęstował kosą” albo, że zdenerwowana kobieta dźgnęła małżonka nożem podczas domowej awantury. Brrr, ale mi się na kryminalne opowieści zebrało to pewnie, dlatego, że jestem w trakcie lektury opowieści kryminalnej.

Wracając do łyżki to wyczytałam, że: łyżka składa się z trzonka zakończonego miseczką. Łyżki znane były już w starożytnej Asyrii i Babilonie. W Egipcie służyły do sypania kadzidła. W Chinach łyżki wyrabiano z porcelany. Znali je starożytni Grecy i Rzymianie służyły do nabierania wina a te z ostrym zakończeniem do otwierania ostryg. Rzymski model łyżki przyjął się w średniowieczu i służyły do spożywania płynnych, gęstych potraw.

Łyżka najczęściej wykonana jest z metalu, z tworzywa sztucznego, drewna, porcelany czy kości słoniowej.
Srebrne łyżeczki dawano dzieciom, jako prezent na chrzcie Srebro miało odstraszać wszelkiej maści demony wampiry i inne złe moce. Coś w tym jest, bo srebro działa antyseptycznie i przeciwzapalnie, czyli na swój sposób chroni maluszka.

Drewniane łyżki były powszechne wśród uboższej warstwy społeczeństwa.
Przepiękne rosyjskie drewniane ręcznie malowane łyżki są obok matrioszek (матрёшка) obowiązkową pamiątką przywożoną z wycieczki.


Ale dość o innych łyżkach przedstawiam Wam moją pierwszą drewnianą, ręcznie malowana łyżkę;))


Kupiłam ją a jak że w centrum wyprzedaży za … złotówkę.   Miała służyć w kuchni, jako podkładka na zużyte torebki po herbacie. Okazało się, że mam już taką w domu i jakoś nie jest używana a torebki jak plamiły obrus tak uparcie robią to nadal. Same? No same, bo winnych brak;))
Wyciągnęłam farby i przyozdobiłam moją łyżkę motylkiem i kwiatami rumianku.










Na razie schnie może zawiśnie w mojej kuchni a może powędruje do kogoś na razie nie wiem. Wiem jedno, że łyżka to najsympatyczniejszy ze sztućców;))




A taką łyżkę do mojej kolekcji przywieziono mi z Liverpool ;)