niedziela, 28 lutego 2016

Broszkowe historie z mojego kuferka...


Zajrzałam do kuferka i znalazłam tam kilka broszek . O broszkach często ostatnio mówi się w naszym kraju jedni ,że stylowe i modne inni ,że za nic w świecie nie będą nosić tej ozdoby. Wszystko to bardziej związane jest z sympatiami politycznymi niż z modą . No cóż my Polacy już tak mamy...

Broszki noszono już w starożytności ozdabiały szaty starożytnych Greków i Rzymian. Brosze służyły jako zapięcie do płaszczy lub peleryn. Brosze i broszki to często dzieła sztuki wykonane z szlachetnych materiałów. Brosze przez wieki były zarezerwowane dla ludzi majętnych .
Zdobiły kreacje elegantek w średniowieczu i w czasach nam współczesnych .
Oczywiście w moim kuferku takich drogocennych broszy nie znajdziecie ale wiele z nich jest dla mnie bardzo cennych w sensie sentymentalnym.

Broszka w kształcie grona to broszka mojej mamy, mama podarowała ją mojej córce ta broszka ma prawie sześćdziesiąt lat . Pamiętam ją z dzieciństwa mama miała kilka broszek i ilekroć wybierała się na spotkania z przyjaciółmi przypinała broszkę do sukienki lub żakietu.







Mam w kuferku broszkę , którą mój ojciec podarował mojej mamie z okazji „Dnia Kobiet” . Dzień Kobiet (8 marca) w moim domu rodzinnym był zawsze celebrowany dostawałyśmy kwiaty i drobne podarunki zresztą do dziś lubię to święto bo to dla mnie święto wyemancypowanych kobiet. Może to moja rogata dusza a może to wychowanie sprawiło ,że nie znoszę kiedy rolę kobiety w życiu sprowadza się do rodzenia i wychowywania potomstwa i bycia swoistą broszką w życiu mężczyzny.
Cudną broszkę podarowaną mi przez mojego dawnego nauczyciela i jego niepełnosprawną córkę darzę szczególnie wielkim sentymentem. Bo cóż jest piękniejszego niż możliwość pomocy osobie , która uczyła nas życia no i akurat w tym przypadku pokazywała piękno sztuki. Broszka przywędrowała z podróży do Lwowa ( mój nauczyciel urodził się w Stanisławowie ). Ta piękna ozdoba została wykonana w fabryce sztucznej biżuterii Jablonex w Jabloncu. Na pokazy w latach 70 przybywały do Jablońca nawet gwiazdy światowego kina np. Grace Kelly czy Catherine Deneuve.
Z Jablonexu jest też broszka, która podarowała mi moja mama w dniu mojego ślubu , kokardka z drobnych szklanych kryształków ozdobiła moja sukienkę ślubną.








Mam broszki kupowane w sklepach z biżuteria i takie kupowane na targach staroci . Maleńka broszka w kształcie parasolki i torebeczki kupiona została na takim właśnie targu staroci za niewielka sumę ale sprawia mi wiele radości.















Mam tez broszkę retro kupiona na pchlim targu .Moje odbicie w niej to swoisty autoportret
Czasami wyszperam jakąś dziwna broszkę w sklepie z używana odzieżą zastanawiam się do kogo należała i czemu  ją oddał. Może po prostu była nie trafionym prezentem a może przestała zachwycać=)






Kupiłam dawno temu broszeczkę jamniczka , kupiłam ją w maleńkim sklepie w Nowej Soli , dawniej za czasów PRL o takich sklepach mawiało się „prywaciarz”. Były to sklepiki nieliczne zresztą , będące własnością prywatnych kopców. Zazwyczaj były niewielkie a towar niestety dość często nie był najwyższej jakości. Jak widać broszeczka była chlubnym wyjątkiem=)





Wśród broszek jest kotek też z Jablonex kupiony pewnie na poprawę humory .












 Najwięcej jest chyba motyli.
Jest motyl kolorowy , już ciut nadgryziony zębem czasu bo kupiony dawno temu (Jablonex) przez moja mamę i podarowany mi w prezencie,
 jest piękny srebrny motyl z firmy YES prezent od mojej
córki 














i mały srebrny motylek przywieziony z wakacji w Świnoujściu.




Broszki można kupić tez na Jarmarku Winobraniowym w naszym mieście (Zielona Góra) przyjeżdża tu wielu rzemieślników i artystów wystawiają swoje prace ceny bywają różne w zależności od jakości no i dnia zakupu ( im bliżej końca Winobrania tym ceny korzystniejsze). Na zeszłorocznym jarmarku córka kupiła mi piękną broszkę z masy perłowej . Dama w kapeluszu na owalnej broszce przypomina ciut ozdoby z dwudziestolecia międzywojennego.


Wśród broszek mojej córki na uwagę zasługuje gwiazda kupiona na pchlim targu i piękna kamea tym razem to mój prezent dla córki. =)
Gwiazda bardzo podobała się mojej córce bo jest taka troszkę „rockowa”.








Co do kamei to warto wiedzieć ,że Kamea (z  kammagarb, wypukłość) " to rodzaj płaskorzeźby umieszczonej na broszy .W drugiej połowie XIX wieku brosza z kameą stała się koniecznym elementem stroju prawdziwych elegantek, do dziś kojarzy się z strojną bluzką z żabotem.  Choć i w klapie żakietu zabieganej kobiety interesu całkiem nie źle się prezentuje









Z pierwszego mojego wyjazdu do Włoch konkretnie z Wenecji przywiozłam sobie broszkę raczej przypinkę w kształcie maski weneckiej. Nie mieliśmy zbyt wiele pieniędzy i tylko na taką skromną pamiątkę było mnie stać no bo jeszcze trzeba było przywieźć suweniry bliskim i przyjaciołom. A obdarowywanie innych to chyba najlepsza rzecz na świecie=)




A jak mowa o przypinkach to muszę pochwalić się taką zaprojektowaną przez moje dziecię na prośbę naszego wujka , to przypinka z okazji spotkania absolwentów Politechniki Szczecińskiej ( rocznik 1956/57), dziś tam studiuje moja córka choć uczelnia nosi inna nazwę (ZUT)








Jako "ciekawostkę pokazać chce odznakę przodownika pracy. , Takimi odznakami nagradzano również kobiety przodownice pracy. Kiedy z jednej z wypraw po pustostanach moi bliscy przynieśli to odznaczenie to pomyślałam ,że był taki czas kiedy kobiety zamieniły ozdoby na odznaczenia. Powiem szczerze mam duży szacunek dla ludzi, którym przyszło odbudowywać nasz kraj ze zgliszczy. O samej odznace dowiedziałam się ,że początkowo przyznawano ją pracownikom fizycznym, później również inżynierom np zgłaszającym wnioski racjonalizatorskie , rolnikom . Od 1956 roku „przodownictwo pracy „ było coraz mniej eksponowane.
Mam w domu jeszcze kilka broszek  ale "pochowały się"gdzieś po przeróżnych pudlach i pudelkach w moim domu=))
Zmieniają się czasy , obyczaje a broszki trwają na posterunku modowym, noszą je królowe, politycy czy jak kto woli polityczki , zdobią stroje dam, dorosłych i małych modniś=)






P.s. warto obejrzeć fotografie Lwowa mojej znajomej Pani Bogusi tu https://ownetic.com/news/2014/01/02/bogumila-hyla-dabek-priwit-lwiw-galeria-ciasna-jastrzebie-zdroj/#/

czwartek, 25 lutego 2016

A na mojej poduszce tulipany w bukiecie=)


No tak luty a pogoda marcowa raz śnieg a raz słoneczko zwariować można z nadmiaru pogodowych wrażeń.
Rozkwitły przebiśniegi i leszczyna choć dla mnie prawdziwa wiosna zaczyna się kiedy w ogrodzie zakwitną tulipany.




















W kwiaciarniach można kupić szklarniowe tulipany prawie przez cały rok ale ja najbardziej lubię te z ogrodu mojej mamy albo te z klombu przed naszym domem.






Ostatnio wszyscy zaczęli robić ozdoby świąteczne , święta Wielkanocne w tym roku są szybciej niż w poprzednim . W internecie zaroiło się od zająców , kurczaków , pisanek i koszyczków. Na takie ozdoby przyjdzie jeszcze czas ale dziś postanowiłam ,że zmienię starą wyszperaną w Secondhandzie ( kosztowała 1,50 zł )poszewkę  w elegancka podusie=) Oczywiście wkład kupiłam nowy za niewielka sumę 4,99zł w  PEPCO . Poszewkę wyprałam , wyprasowałam i powiem szczerze miałam wymalować na niej kurczaka albo innego wielkanocnego stwora ale przy przeglądaniu moich
 fotografii trafiłam na fotki z tulipanami i jakoś tak samo wyszło=))

Nie ma bukietu bez kokardy więc przyszyłam  kokardę z atłasowej wstążki myślę,że efekt jest całkiem niezły.
Potrzebne są:
poszewka na poduszkę
poduszeczka
farby do tkanin
pędzle
wstążka
igła i nici  .









Na wiosnę zakwitną mi mam taką nadzieję prawdziwe tulipany. Dostałam w prezencie cebuli tych pięknych kwiatów i maleńka miniaturkę doniczki z tulipanami. Przywędrowały do mnie z ojczyzny tulipanów z Holandii=)


sobota, 20 lutego 2016

Kot z wakacyjnych wspomnień namalowany=)


W życiu bywają takie chwile , które wspomina się z uśmiechem na twarzy pomimo upływu lat.
Wspominam jedne naszych pierwszych rodzinnych wakacji , wakacje w Hiszpanii , oglądam stare fotografie i od razu robi mi się jakoś słonecznie.
Wybraliśmy się na nie z Biurem Podróży Tramp naszym zielonogórskim biurem podróży , niewielkim ale takim z tradycjami , istniało jeszcze „za komuny” jak mawiała jego właścicielka=)) 












Pojechaliśmy do Blanes .Blanes to kurort w prowincji Girona, w Katalonii liczy według Wikipedii 30 693 mieszkańców.
Podroż była długa jechaliśmy autokarem wiele godzin , nogi miałam spuchnięte ja poduchy ale kiedy zobaczyłam olbrzymie palmy , piękne morze od razu zmęczenie minęło.

Zwiedziliśmy Loret de Mar
i ogród botaniczny w Blanes z cudami przyrody śródziemnomorskiej i tropikalnej. Zachwyciliśmy się tancerzami Flamenco , napiliśmy się Sangrii i Tequili , najedli pysznych lodów wykąpali w morzu choć głównie w przyhotelowym basenie, „podsmażyli na słońcu” . Podziwialiśmy uroki Barcelony Osiedle Gaudiego , Sagrade Familia, stadion Camp Nou
( to raczej atrakcja dla panów), piękną i niezwykłą La Rambla , kolorowe fontanny. Turystyczna normalka? Może i tak ale koniecznie trzeba to zobaczyć=)


Mieszkaliśmy w tzw. „apartamentowcu” , piękne 100 metrowe mieszkanie z kuchnią wyposażoną we wszystko co do gotowania niezbędne ale gotowaliśmy mało i głównie nasze polskie jedzonko. Na targowisku i w sklepach pełno było owoców morza i wszelakich warzyw ale wtedy jeszcze była to dla nas nowość i nie bardzo byliśmy przekonani do tych „dziwactw”, (choć to był początek XXI wieku)=)).


Pamiętam też rodzinę czarnych kotów wylegujących się na placyku obok jednego ze sklepów w Blanes . Ilekroć tamtędy przechodziliśmy nasza córka wykrzykiwała z zachwytem „są , są no zobaczcie jakie są cudne”i rzeczywiście kociska były cudne i tłuściutkie. Kotów widywaliśmy wiele ale te utkwiły mi szczególnie w pamięci bo choć czarne to sprawiały ,że czuliśmy się w Blanes jeszcze szczęśliwsi.
Wspomnień mamy co niemiara i bardzo ale to bardzo chcę wybrać się tam jeszcze choć raz ale chyba już nie autokarem a jak już to z noclegiem po drodze.
Dziś za oknem szaro buro to i nie dziwota ,że przypomniała mi się słoneczna Hiszpania i te czarne koty . Wyciągnęłam farby do tkanin i na płóciennej torbie , którą dostałam od Emilii postanowiłam namalować takiego kota a ,że to kot niezwykły taki z wakacyjnych wspomnień to jest cały w kolorowe kwiaty , bo to kolorowe wspomnienia o wspaniałych wakacjach .
Wakacjach , które pomogły mi przetrwać trudne chwile , nie poddać się i odkryć fajnych ludzi z którymi przyszło mi kolejny raz zaczynać nowy etap w życiu zawodowym=)

Przygotujcie:
płócienną torę
kolorowe farby do tkanin
pędzle
kilka miłych wspomnień z wakacji i do roboty=))










Z kota zrobił się już celebryta fotkę polaroidem mu zrobiono=)