sobota, 27 września 2014

W poszukiwaniu bobra nad Bobrem.




W przewodniku po szlaku „Miedzy Odra a Bobrem „ zobaczyła fotografie płaskorzeźby z bobrem.
Płaskorzeźba ta ocalała zawieruchy dziejowe i te wojenne i te powojenne . 

Mieści się nad wejściem do budynku i tu jest pytanie co to był dokładnie za budynek w przewodniku napisano, że to dyrekcja „fabryki amunicji” a na mapie ,że to kasyno . Budynek w latach po reformacji ustrojowej i rozkwitu małego biznesu w Polsce zamieniono na pieczarkarnię obecnie popada w ruinę.

W środku przypomina raczej hotel.































 Schody prowadzące z dwóch stron na piętro są  w dobrym stanie na pietrze można zobaczyć typowo hotelowy lub „biurowy” rozkład pomieszczeń .











Na ścianie w rogu ktoś napisał „ W miejscu, gdzie miłość miesza się z nienawiścią” słowa te pasują do tego miejsca. 












Kto zna historię fabryki amunicji to wie ,że pochłonęła wiele istnień ludzki zgięło tu wielu więźniów z całej Europy zresztą to przecież była fabryka amunicji nie zabawek dla dzieci.
To fabryka nienawiści człowieka do człowiek a miłość ? Miłość na szczęście jest zawsze tam gdzie i my to podobno piękna i dobra siostra nienawiści. No ale wracając do bobra myślałam,że nie mam go na fotografiach i byłam na siebie trochę zła ale przejrzałam jeszcze raz fotografie i jest pan bóbr
jak żywy znaczy jak na płaskorzeźbie=))
Zdarza mi się ,że w takich miejsca wyobrażam sobie jacy byli co robili ludzie, którym dane było tu żyć ale tu na samą myśl zrobiło mi się co najmniej dziwnie. Dlaczego ? A chcieli byście spotkać umundurowanych ludzi pozdrawiających się „Heil Hitler” bo ja nie. To historia i niech już nigdy się nie powtórzy.
Na frontowej ścianie jest jeszcze jedna płaskorzeźba z „scenką rodzajową” nie udało mi się dowiedzieć co ma symbolizować .











Kiedy patrzy się przez puste otwory okienne widać las taki jakby to powiedzieć „powojenny” i czyż nie jest to miejsce gdzie miłość spotyka się z nienawiścią






























Jak znajdziecie się w okolicy zajrzyjcie tu choć na chwilkę.

Duchów zapewne nie spotkacie ale czy ja wiem=)))

niedziela, 21 września 2014

Kościółek w Podgórzycach wart zobaczenia.




Wybraliśmy się całą rodziną na fotograficzno -poznawczą eskapadę szlakiem turystycznym „Od Bobru do Odry” . W wyprawie towarzyszyli nam a raczej byli naszymi przewodnikami kolega mój i mojego męża Jerzy i jego syn Remik. Obaj znają teren jak przysłowiową własna kieszeń i dlatego czuliśmy się w ich towarzystwie bezpiecznie. Celem była Dynamit Aktien Christianstadt czyli największa fabryka zbrojeniowa w Europie podczas II wojny światowej.

Mnie jednak zauroczył nie ów potężny kompleks budowli gdzie produkowano amunicję ale maleńki kościółek w położonej około 5 km. od Nowogrodu Bobrzańskiego wisi Podgórzyce . Z wyczytanych w internecie informacji dowiedziałam się ,że w Podgórzycach już w wieku XIV istniał kamienny kościół. Pierwsze wzmianki o jego istnieniu datowane są na1535 rok. Fundatorami kościoła prawdopodobnie byli Henryk Brodaty i jego żona Jadwiga. Świątynia miała upamiętniać zawarcie w 1214 roku na wzgórzu w Podgórzycach ugody między zwaśnionymi braćmi: Henrykiem II i Konradem. W okresie wojny trzydziestoletniej kościół uległ zniszczeniu . Wieżyczka na dachu przetrwała do 1688 roku. Dziś we wsi można oglądać ruinę kościoła. 


Mury kościoła wzniesiono z kamieni polnych i rudy darniowej.



W środku ruin kościoła wyrosło olbrzymie drzewo mimo woli nasuwa się myśl o kruchości ludzkich poczynań i sile przyrody. 



 

Jest też maleńka drewniana dzwonnica i dzwon .



  
 Dzwon dzwoni zawsze by zwołać wiernych na wspólną modlitwę lub by ostrzec przed niebezpieczeństwem .


Po wejściu do środka można zobaczyć swoiste „muzeum” krzyży figurek i wizerunków świętych jakby właśnie tu znalazły swoje schronienie. 




























Wśród krzyży moja córka odkryła krzyż z napisem w języku niemieckim Wiederfeh'n! .
fot. Emilia Drozłowska
 Emilia nie była by sobą gdyby nie dowiedziała się co oznacza ten napis. Według informacji jakie znalazła to upamiętnienie żołnierzy , którzy odeszli na wojnę i z którymi ich bliscy maja nadzieje spotkać się w” lepszym świecie”. 














fot. źródło internet
W czasie I wojny światowej były nawet pocztówki z takim napisem i wizerunkiem żołnierzy.
Czas mija , budowle niszczeją a ludzie niestety zapominają o cierpieniach jakie niesie pożoga wojenna. Na tym terenie jest wiele dowodów okrucieństwa obu wojen.














Dane mi było podziwiać wiele pięknych świątyń w Europie kapiących złotem. Ale to ten mały kościółek z olbrzymim drzewem symbolem życia , z niewielkim dzwonem gotowym bić na trwogę i ku przestrodze , z figurkami , krzyżami, które choć może o niewielkiej wartości materialnej ale za to olbrzymiej wartości emocjonalnej wprawił mnie w zadumę. Warto odwiedzić ten niepozorny kościółek a raczej to co po nim pozostało by przypomnieć sobie jak kruche jest życie i jak cenny jest spokój i pokój na świecie.








Kościółek w Podgórzycach wart zobaczenia.

piątek, 19 września 2014

Wieczorna zabawa korowodem=)))



 Fajnie jest pobawić się czasami "pobawić się" własnymi fotografiami i troszkę je zmienić. Fotografie z korowodu świetnie się do tego nadają. Co prawda nie rozumie ludzi, którzy "kradną" w tym celu cudze fotki ale podobno są tacy.  I jak się Wam podobają moje "eksperymenty" z kolorem na fotografiach? =)





czwartek, 18 września 2014

A mi jest szkoda lata...


 Niestety  lato 2014 nieuchronnie odchodzi do historii , dużymi krokami nadchodzi jesień. A mi jak w piosence szkoda lata i letnich wspomnień....=) Dziś podczas odwiedzin  w ogrodzie rodziców udało mi się zatrzymać na fotografiach ostatnie letnie chwile.




 Piękne motyle , kwiaty w ogrodzie nawet muchy wydaja się jakieś ładniejsze.















Kot mojej mamy przycupnął na płocie i wygrzewa się w słońcu.


środa, 17 września 2014

Kilka fotografi z korowodu winobraniowego 2014=)






Uf było głośno kolorowo i radośnie przez cały tydzień w Zielonej Gorze ale korowód to dopiero prawdziwa eksplozja radości i barw. Jak co roku dyrygentem korowodu był dyrektor Teatru Lubuskiego Robert Czechowski
wszędzie było go pełno wszystkiego chciał dopilnować.















 Kogo tam nie było?
glinoludy i palacze fajki, wielkie postacie na szczudłach, sportowcy i uczniowie aktorzy amatorzy i aktorzy zawodowcy . Nie zabrakło żużlowców z Myszka Miki.









 Były  czarownice i przedstawiciele "Świętej Inkwizycji ", diabły słowem piekielna obsada=))










Oczywiście wino lalo się no może nie strumieniami ale można było skosztować lubuskiego wina . Winiarze i wino to głowni bohaterowie korowodu wszak Winobranie to ich święto . Jak było zobaczcie sami i koniecznie jeśli




Was tam nie było przyjedźcie na Winobranie w przyszłym roku bo warto choćby ,żeby zobaczyć korowód.