niedziela, 14 lipca 2013

Nie do wyrzucenia...

Co by było , gdyby ludzie wyrzucali wszystko co stare i już zużyte. Strychy , schowki pełne są różnych mniej lub bardziej przydatnych przedmiotów .
Kiedy człowiek znajdzie się w muzeum lub w skansenie zaczyna doceniać osoby , o których zwykliśmy mawiać per graciarz.
Wiele z tych przedmiotów świadczy o naszej historii a czasami po prostu pozwala wrócić wspomnieniami do dawnych czasów. Zawsze kiedy po raz kolejny porządkuje swoją szafę i kiedy po raz kolejny coś co dawno powinno wylądować no może nie od razu w śmietniku ale gdzieś na strychu odkładam z powrotem do szafy myślę sobie może po latach jeszcze się przyda.
Wielkie wojny, spory, mordy , nienawiść , brak tolerancji dla wierzących czy kochających inaczej niż jest to w danym czasie uznawane za jedynie słuszne o tym pisze się najczęściej w podręcznikach do nauki historii . Bywa,ze ocena tego co było słuszne a co nie , kto był bohaterem a kto zdrajcą zmienia się w zależności od tego kto aktualnie pisze historię.
Kiedy biorę do ręki jakiś stary przedmiot to zawsze najpierw zastanawiam się dlaczego właśnie ten przedmiot był dla jego właściciela tak ważny, że często pomimo zawieruchy wojennej, przeciwności losu właśnie ten przedmiot chronił i często wiózł setki kilometrów wszędzie gdzie rzucił go los.
Wcale nie muszą to być cenne obrazy, złota biżuteria czy warte krocie futra . Często coś co chronimy i przytulamy do policzka po którym spływa łezka zruszenia to przedmiot dla innych mało wartościowy. Tyle tylko,że po latach do muzeów przychodzą ludzie by zobaczyć takie misie, lalki, garnki , stołeczki czy inne ocalałe „zwyczajności.”

Mam kilka takich przedmiotów .
Jest i kuferek od , którego nazwę ma ten blog.
Ten kuferek zrobił mój dziadek.

Mam różaniec , który podarowała mi babcia Bronisława , który był dla niej cenny . Babcia była z niego dumna przywieziono go jej jak mawiała z "ziemi świętej". Jest kufel , w którym pije czasami piwo a który dostałam od dziadka . Na palcu nosze srebrny pierścionek pamiątkę od babci Emilii . Pierścionek ma ponad
osiemdziesiąt lat .
Na biurku przy którym pisze ten tekst stoi skrzyneczka zrobiona ze skrzynki na zapałki w 1948 roku przez mojego wówczas 20-letniego ojca w prezencie dla mojej mamy. Wrócił z Kazachstanu , gdzie niekoniecznie znalazł się z własnej woli , nie miał nic w kieszeniach hulał wiatr. Miał tylko dwie pary spodni , dwie koszule no i zapalniczkę .Zrobił więc dla swojej ukochanej a mojej mamy taki kuferek na biżuterię ze skrzyni na zapałki z zapięciem oderwanym ze starej torby .
Kuferek przejechał wiele kilometrów, przetrwał w naszym domu rodzinnym tak jak uczucie mojego taty do mojej mamy=)i oto jest stoi na honorowym miejscu . Zapalniczkę, która stanowiła skromny majątek mojego taty przywieziony z Kazachstanu zrobiono z łuski naboju. Jeszcze działa ! =)
Jest też kula szklana , wyprodukowana w pewnym miasteczku na kresach, huta splajtowała jeszcze przed wojną a kula choć szklana trwa ma już jakieś siedemdziesiąt kilka lat. Przechowujemy stare fotografie i choć osób która się z nich uśmiechają już dawno nie ma wśród nas zawsze żywe są wspomnienia o nich.





W każdym domu są przedmioty , które dla ich właścicieli po latach cenniejsze są niż złoto. Muzea pełne są takich przedmiotów codziennego użytku dawniej zwykłych, po prostu niezbędnych do funkcjonowania domu czy fabryki dziś podziwianych i oglądanych z uwagą.
Na każdym został ślad czasu i osób , które go dotykały. Tak więc chwała graciarzom za ich pasję zbierania  rzeczy niezwykłych,  zwykłych bez ich pasji niewiele byśmy wiedzieli o dniach codziennych i świątecznych tych co byli przed nami .
Ot takie rozmyślania przy porządkowaniu szafy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz