środa, 11 lutego 2015

Koty rude i inne , lizaki i urodzinowy bukiet...

Dziś 11 luty data dla mnie ważna bo dziś są urodziny mojej córki. Urodziny ważna spraw szczególnie jeśli obchodzi je ktoś bliski . 
Wśród prezentów jakie przygotowaliśmy dla naszej córki znalazła się książka „Kot Bob i ja „ autor Bowen James opisał w niej swoje spotkanie z bezdomnym rudzielcem , jak zaprzyjaźnił się z kocurem i jaki to miało wpływ na jego życie. W internecie nie brak recenzji tej jakże pokrzepiającej serce powieści Bob ma nawet własny profil na FB. W książce wyczytałam jak wygląda opieka weterynaryjna nad bezdomnymi zwierzakami w Anglii i ile kosztuje chipowanie, leczenie czy sterylizacja. Dowiedziałam się ,że kocie rudzielce są bardzie aktywne niż inne koty i,że bywają nadpobudliwe.
Od razu przypomniały mi się dwa wyjątkowo wredne rude koty mojej siostry Murka i Felek. Lubię koty wychowałam się w domu gdzie koty były od zawsze ale takich wrednych nie spotkałam. Kocica znalazła się w domu mojej siostry chyba z przypadku lub ktoś sprawił Alinie taki nietypowy prezent nie pamiętam . Pamiętam za to ,że wredna była od samego początku . Kiedy byliśmy z wizytą u mojej siostry z maleńką wówczas córeczką, Murka wtedy jeszcze kociaczek właziła do pokoju gdzie spało dziecko i zabierała córce smoczek lub pluszaka. Pilnowaliśmy bardzo by kotka nie właziła do sypialni ale i tak spryciara potrafiła się tam dostać od czasu do czasu. Kot pomrukiwał siedząc w kącie niezadowolony,że nie jest najważniejszy. Z wiekiem nie uległo to zmianie a raczej nasiliło się kocica nie pozwalała wejść do łazienki bo tam miała swoje legowisko na pralce a raczej jedno z wielu rozlokowanych po całym mieszkaniu. Kocica kiedy rano otwierało się oczy siadywała na łóżku i wydawała nieprzyjazne dźwięki słowem nie lubiła gości swoich państwa . Nie tylko nas ale ogólnie nie znosiła każdego kto przekroczył próg jej królestwa.
Gdzieś po roku pojawił się drugi rudzielec syn Murki Felek.
Felek w swojej twierdzy=))
Felek był mieszańcem persa z dachowcem wielki gruby kocur z krótszą dolna szczęką co sprawiało,że miał głupawy wygląd pyszczka. Felek był regularnie bity przez Murkę więc zazwyczaj nie wychylał nosa spod łóżka chyba tylko wtedy kiedy postanawiał coś przekąsić lub zabrać jakiś drobiazg ze stołu. Podczas naszych wizyt podkradał gumki do włosów i inne drobiazgi mojej córce. Zanosił je pod łóżko i tam bronił zdobyczy uderzając każdego kto próbował mu ją zabrać łapami po rękach .
Koty były zapasione ale Felek był po prostu ogromny bo i miski z jedzeniem stały dosłownie wszędzie. Siostra za nic nie dawała sobie wytłumaczyć ,że kocur jest za gruby mówiła,że ma za krótkie łapki. Kociska cały dzień spędzały w mieszkaniu nie wychodziły na zewnątrz i pewnie to było przyczyną jak sądzę lekkiego ogłupienia w jakie popadły po latach. Oba koty już nie żyją ale zapadły mi w pamięć.


W naszym domu kotów było kilka wszystkie radosne i samodzielne chodziły a raczej wałęsały się po nocy , wracały czasami mocno umorusane ale były wolne. Kiedy byłam dzieckiem nikt nie słyszał o kupowaniu specjalnej karmy dla kotów , koty jadły to co i my czy to było zdrowe? Chyba tak bo kociska żyły długo i raczej nie chorowały. Kochałam swoje koty i powiem szczerze nie myślałam ,że koty mogą być tak nieznośne aż do czasu kiedy poznałam te dwa wrocławskie rudzielce.
Dopiero opowieść o kocie Bobie poprawiła moją opinie o rudych kotach=))
Choć nadal uważam ,że kot potrzebuje przestrzeni i wolności wszak koty chadzają własnymi drogami.
Moja córka marzyła o kocie nawet snuła takie plany na przyszłość ,że będzie mieszkać ze swoim kotem a ten będzie miłym i kochanym towarzyszem. Kiedy latem zeszłego roku na prośbę kuzyna Marcina opiekowała się jego dwoma kotami odrobinę skorygowała swoje plany na przyszłość. Kot Czuczek miał nie mały na to wpływ. Kocisko na dzień dobry pogryzło jej kabel od ładowarki a później mocno to odchorowało. A co to znaczy rozwolnienie u kota wie każdy kto choć raz miał kota z rozwolnieniem albo choćby samo rozwolnienie=)). Koty nie były grzeczne rozrabiały nie przypominały w niczym pluszaków. Czuczek i jego siostra Mała w końcu znalazły dom u dziewczyny Marcina i są szczęśliwe , czas spędzają podwórku , zapewne już wiedzą ,że jedzenie czasami biega na własnych łapkach i nazywa się na ten przykład mysz a nie Whiskas =)
Książki nie podarowałam córce by ją wyleczyć z miłości do kotów a raczej by ta opowieść o przyjaźni kota z człowiekiem poprawiała jej humor. Po sesji egzaminacyjnej i po wielu godzinach nauki o bakteriach, wirusach i takich tam przeczyta tą opowieść , która zasłużyła wypełni na miano bestselera .




Oprócz książki podarowałam Emilii jeszcze dwie rzeczy lokówkę do włosów dla urody i bukiet z lizaków dla pokrzepienia ciała.
















Polecam książkę i zapraszam do własnoręcznego wykonania nietypowego bukietu dla najbliższych w końcu okazji do obdarowywania się prezentami nie brak=) 










Wiem , wiem ,że koty i lizaki to dwie rożne sprawy choć i jedne i drugie są słodkie...












I sesyjka rudzielca z sąsiedztwa moich rodziców=))



2 komentarze: