poniedziałek, 2 września 2013

Bajko ty moja …


Za oknem szaro, buro a nawet granatowo lato powolutku zbliża się ku końcowi. Oglądam fotografie z wakacji tak na poprawę nastroju. Może , plaża , zabytki, pomniki kolorowo i radośnie.

Na jednej z tegorocznych fotografii siedzi sobie H.C. Andersen autor bajek i baśni , które choć często mroczne to nie wyobrażam sobie dzieciństwa bez nich.















 Mała syrenka doczekała się nawet pomnika i to jakiego . Nie znam turysty odwiedzającego Kopenhagę , który by nie odwiedził tej malej dziewczynki z rybim ogonem . Kto nie zna baśni o Małej Syrence?
Mała syrenka została ufundowana przez syna założyciela browaru Carlsberg Carla Jacobsena. Pomnik wykonał duński rzeźbiarz Edvard Eriksen ,został odsłonięty w 1913 roku ..

W Kopenhadze udało mi się sfotografować i bajkowe smoki i trolle .
















 Nawet żołnierze przy pałacu królewskim wyglądają jak z bajki o ołowianym żołnierzyku. Jednym słowem bajkowo.














W Hamburgu tak jakoś bezwiednie sfotografowałam szyld z napisem Hummel, Hummel — Mors, Mors. Poszperałam w internecie i okazało się ,że to ciekawa opowieść :
Hummel, Hummel to tradycyjne powitanie w Hamburgu należy odpowiedzieć Mors , Mors.
Pewien kłótliwy woziwoda Johann Wilhelm Bentz (1787-1854) znany jako Hans Hummel słynął  z niemiłego usposobienia i dzieciaki krzyczały za nim Hummel, Hummel a on zdenerwowany odpowiadał Mors, Mors ( to skrót od powiedzenia pocałuj mnie „gdzieś”) I tak zawołanie przyjęło się jako swoiste powitanie wśród żołnierzy w czasie I Wojny Światowej (tyle wiem z internetu) a obecnie jest zawołaniem „bojowym” na stadionach piłkarskich w Hamburgu.








W Lubece przy kościele Mariackim siedzi sobie mały diabełek. Mówi się ,że to diabełek podobno pomagał w budowie kościoła. Jakoś go tam oszukano i dał się biedaczysko wrobić w pomaganie =))














W Lubece sfotografowałam ślicznego smoka a smoki to stwory z bajki nikt nie zaprzeczy .


Mam wśród fotografii z Lubeki pajacyka mam i takiego sfotografowanego w Hamburgu pajace to zaraz po misiach ukochane zabawki dzieci. 














 Mam i centaura z Walów Chrobrego w Szczecinie i












zabawną orkiestrę z Malmö , nigdy kiedy tam jestem nie zapominam by ich odwiedzić . Nie zapominam o trollach =))

W Trassenheide jest bajkowo , jest tam farma motyli ale mi oprócz cudnych motyli w pamięci utkwiła olbrzymia mrówka. Jest taka bajka o rozsądnej , pracowitej mrówce i swawolnym koniku polnym. Trochę smutna. Niby konik polny nierozsądny i bawi się kiedy mrówka ciężko pracuje ale szkoda mi biedaka , gdy umiera z głodu zimą. Choć widziałam i wersję , w której mrówka z konikiem polnym dogadują się ona go karmi zimą a on po przyznaniu się do błędu oczywiście , zabawia mrówkę grą na skrzypcach. Może jest tu drobna nieścisłości to nie jest konik polny a świerszczyk ale bajka to bajka.



W moim mieście Zielonej Górze aż roi się od Bachusików małych stworków jest ich mnóstwo i ciągle przybywają nowe . 






Są grube i chudziutkie, toczą beczki , siedzą na gzymsach oknach , jest taki co to pędzi na wrotka i taki z indeksem studenckim ba 















 
jest nawet jedna kobieta Bachusinka.
 








 Zielonogórzanie kochają również Myszkę Miki , w końcu to maskotka naszego klubu żużlowego=)



 
Lubię czasami powrócić świat baśni , bo w każdym z nas jest odrobina rozmarzonego dziecka.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz