niedziela, 15 września 2013

Małe cudeńka na czterech kołach...


Przejrzałam swoje fotografie z tegorocznego korowodu winobraniowego.
Udało mi się zebrać całkiem sporą kolekcję fotografii „garbusów”. Kiedy przez lata dojeżdżałam do pracy marzyłam o taki małym cudeńku na czterech kolach. Volkswagen nazywany żartobliwie „garbuskiem” ze względu na jego sylwetkę był marzeniem niejednej młodej Polki czy faceci o nich marzyli ? Pewnie tak ale kto by zrozumiał mężczyzn=)) 














W korowodzie nie zabrakło Trabanta to cudo rodem z NRD czyli Niemieckiej Republiki Demokratycznej bywało nazywane mydelniczka a to za sprawa jego kształtu i tworzywa , z którego zrobiona była karoseria. Takiego Trabanta jak ten z korowodu nie widziałam nigdy wcześniej .
Widywało się ich swego czasu dużo na polskich drogach.






Maluszki  miały być tanim samochodem dla każdego co prawda niekoniecznie tak było na początku bytności Fiata 126p na polskim rynku motoryzacyjnym ale z czasem przybywało ich na drogach. „Maluszek” jako samochód wiozący młoda parę do ślubu a czemu nie?
Po latach „maluszek „ ciągle budzi cieple uczucia w sercach Polaków .






A Wołga ? Wołgami jeździli oficjele PRL-u i taksówkarze . O czarnych Wołgach opowiadano przeróżne mrożące krew w żyłach historie . A najbardziej dziwaczna była ta o porywaczach dzieci , przemieszczających się czarnymi Wołgami
Dziś te opowieści budzą śmiech a samochody sprzed lat ciągle znajdują szerokie kręgi wielbicieli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz