sobota, 20 grudnia 2014

O moim koniku ręcznie malowanym....


Do wigilii jeszcze kilka dni a ja już dostałam mój pierwszy prezent z okazji świąt Bożego Narodzenia. Z prezentami bywa tak,że nie zawsze są trafione bo ci co obdarowują czasami dają, to co sami chcieli by otrzymać. Bywa ,że kupowanie prezentów to prawdziwie karkołomne zadanie. Najczęściej panowie dostają krawat albo kapcie a panie perfumy. Kilka lat temu moja znajoma napisała na blogu ,że marzy by wreszcie ktoś dał jej taki prezent o jakim marzy i ,że wcale nie są to drogie perfumy, które dostaje od bliskich. W zeszłym roku Pani Barbara zamieściła galerię zdjęć . Na fotografiach był karmnik taki zwykły karmnik dla ptaków, ale jak napisała to był prezent o jakim marzyła. Każdy z nas ma takie małe marzenia jeszcze z dzieciństwa i chyba nie potrzeba wiele by je spełnić. Ja marzeń zawsze miałam mnóstwo a wśród nich dwa takie ciut zabawne marzyłam o złotych pantofelkach i o koniku na biegunach. Dziś moja córka przyjechała na świąteczne ferie i... od progu oświadczyła „mamo nie wytrzymam do świąt mam dla ciebie maleńki prezent”. 






Wyciągnęła z torby papierowego konika na biegunach . Sama go sobie pomalujesz jak będziesz chciała oświadczyła Emilka a mnie od razu przypomniała się Pani Barbara i już wiem ,że miała racje z tymi prezentami świątecznymi=)
Pomalowałam mojego konika a raczej panią konikową i za każdym razem gdy na nią patrze uśmiecham się do moich marzeń z dzieciństwa. A zostały mi jeszcze złote pantofelki ale i na spełnienie tego marzenia przyjdzie czas...

2 komentarze:

  1. Lucynko pięknie. Sama mam kilka takich marzeń, ktore niekoniecznie są drogie. Twoje marzenie się spełniło. Widac zawsze, prędzej czy później marzenia się spełniają, tylko, Trzeba marzyć! Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  2. fakt bez marzeń życie nie ma blasku=)

    OdpowiedzUsuń