Kiedy chłopcy są mali lubią bawić
się w wojnę ołowianymi dawniej a dziś wykonanymi z sztucznego
tworzywa żołnierzykami.
Któż nie czytał baśni Hansa Christiana
Andersena o dzielnym ołowianym żołnierzyku?
Chłopcy z czasem dorośleją no może
nie tak do końca ale jednak. Ci z mojego pokolenia musieli odbyć
obowiązkowo 2- letnią zasadniczą służbę wojskową no i zapał
do walki ciut się osłabiał. Przynajmniej część z moich kolegów
próbowała wymigać się od woja na wszelkie sposoby. Niestety
komisje wojskowe były czujne i zazwyczaj nic nie pomagało udawanie
tego czy innego schorzenia z raptownym pogorszenie wzroku na czele.
Spotkanie z komisja lekarską kończyło się przyznaniem kategorii
„A” . Ale jak już panowie spełnili obowiązek wobec ojczyzny
no to opowieści o wojsku było co niemiara w końcu kumpel z wojska
to jakby rodzina. Jak się spotkali kumple z wojska to nawspominać
się nie mogli. =))
Wspomnień kilka pewnego wojaka http://waldemardrozlowski.blogspot.com/2014/05/jak-to-byo-na-komisji-dla-poborowych.html
Wspomnień kilka pewnego wojaka http://waldemardrozlowski.blogspot.com/2014/05/jak-to-byo-na-komisji-dla-poborowych.html
Ja osobiście nie przepadam ani za literaturą wojenną ani za wojskiem jako takim.
Dawno temu zespół NO TO CO śpiewał
taką bardzo mądrą piosenkę o ołowianych żołnierzykach, wojnie
i o tym o ile świat byłby bez niej lepszy gdyby nie wojny.
Gdy byłem chłopcem chciałem
być żołnierzem
i miałem szablę i z gazety hełm
i kilka ołowianych żołnierzyków,
co przelewali w moich bitwach krew.
Od rana trwała ołowiana wojna.
Rozbrzmiewał komendami cały dom;
na każdy rozkaz grała z armat salwa,
zmieniałem jednym gestem cały front.
Minęły dawno dni beztroskich zabaw,
zaginął po żołnierzach moich ślad,
lecz kiedy myślę o chłopięcych latach,
inaczej patrzę na zabawę swą.
Na pewno lepiej byłoby na świecie,
bez wielkich wojen i armatnich salw.
Żołnierzy mógłbyś kupić tylko w sklepie;
z ołowiu, takich jakie miałem ja.
i miałem szablę i z gazety hełm
i kilka ołowianych żołnierzyków,
co przelewali w moich bitwach krew.
Od rana trwała ołowiana wojna.
Rozbrzmiewał komendami cały dom;
na każdy rozkaz grała z armat salwa,
zmieniałem jednym gestem cały front.
Minęły dawno dni beztroskich zabaw,
zaginął po żołnierzach moich ślad,
lecz kiedy myślę o chłopięcych latach,
inaczej patrzę na zabawę swą.
Na pewno lepiej byłoby na świecie,
bez wielkich wojen i armatnich salw.
Żołnierzy mógłbyś kupić tylko w sklepie;
z ołowiu, takich jakie miałem ja.
Karabin jeśli jest namalowany nikomu krzywdy nie robi najwyżej
komuś przypomni służbę w wojsku , odciski na nogach, nocne
alarmy, kiepskie jedzenie , zimne noce na poligonie,czasami
paskudnego kaprala co to wyżywał się na szwejach i od razu
odechciewa się wojaczki.
No to zaraz usłyszę ,że co ja tam wiem o mundurze, broni palnej ,
nocnych apelach itp.
Ale Drodzy Panowie pamiętajcie pozory mylą , nie każda blondynka
to słodkie stworzonko ... =))
Trudny motyw, ale poradziłaś sobie z nim znakomicie.
OdpowiedzUsuńDziękuję. To prawda było trudno. Miłego dnia😊
Usuń