Kiedy tylko przechodzę ulicą Mieszka I
w Zielonej Górze niemal zawsze wstępuję do sklepu o wdzięcznej
nazwie „Modna odzież używana i nowa” , bo tu można szperać i
wybierać do woli . W sklepie tym oprócz wzmiankowanej odzież można
znaleźć prawie wszystko obrusy , okulary , torebki , lalki,
kostiumy przydatne aktorom amatorom ale nie tylko im. Czasami można
trafić też na przedmioty , które po prostu zachwycają swoim
piękne i można takie cudeńko za przysłowiowy grosz kopić i
cieszyć nim oczy .
Dziś udało mi się kupić łyżkę
stołową. Ktoś powie „e łyżka co to za zdobycz?”. Ale to
łyżka na pewno z czasów jeszcze przedwojennych posrebrzana duża i
solidna , gustownie zdobiona. Łyżka jest z metalu szlachetnego bo
podałam ją próbie z magnesem . Jeśli magnes nie przyciąga
metalowego przedmiotu oznacza to z tego co wyczytałam ,że przedmiot
wykonano z metalu „szlachetnego”. Patrzę na tą łyżkę i myślę
sobie,że dawniej ludzie jak już mieli co to lubili zjeść
solidnie trzy takie łyżki i talerz pusty.
Przejrzałam łyżki w moim
domu i znalazłam łyżkę firmy Wagner to też nie taka zwyczajna
łyżeczka to łyżka do mieszania farb. Mieszania a raczej tworzenia
nowych odcieni bo chodzi tu o farby używane przez artystów.
Znalazła ją moja mama w naszym domu w którym przed wojną była
szkoła. Naprzeciw domu w którym dorastałam stoi kościół
wewnątrz namalowane są freski. Kościół powstał w roku 1913 roku
czyli łyżka jeśli służyła artyście jest mniej więcej z tego
okresu. Łyżka jest zniszczona widać ,że służyła długo swojemu
właścicielowi i albo o niej zapomniał albo zwyczajnie zostawił ją
w miejscu gdzie zapewne nocował w czasie kiedy pracował przy
ozdabianiu kościoła. To tylko moje przypuszczenia .
A jak dom rodzinny to
wspomnienia z dzieciństwa, a jak dzieciństwo w PRL to oczywiście
łyżki i łyżeczki z aluminium. Takie taniutkie i nietrwałe
łyżeczki używano prawie w każdym domu na co dzień, w moim też.
Odświętne łyżki były ze stali nierdzewnej i używało się je w
święta i podczas przyjęć .
O dziwo moi rodzice częściej przyjmowali gości niż ja , mieli wielu przyjaciół i celebrowali wszelkie święta i rocznice .
Przywożono też nakrycia
stołowe z ZSRR lub kupowano na targowiskach takowe przywożone
właśnie z stamtąd. I może nie tyle szkodliwość aluminium co
dostępność lepszych i ładniejszych łyżek ( sztućców) sprawiła
,że już w latach siedemdziesiątych aluminiowe łyżki kojarzyć
się zaczęły tylko z tzw. „żywieniem zbiorowym” czyli z barami mlecznymi
i stołówkami. Nawet nie wiem jakim cudem znalazła się w moim
domu łyżeczka aluminiowa ale jest i przechowuję ją jak cenny
zabytek.
Kolorowe i zabawne łyżki z
plastiku zawsze towarzyszą mi na wakacjach, bo choć sztućce są na
wyposażeniu hotelu ja i tak wole w podróż wybrać się z
własnymi=))
Mam tez piękne łyżki drewniane przywiezione z Rosji to raczej suwenir niż przedmiot codziennego
użytku, choć kiedy je kupowałam rozbawiona sprzedawczyni powiedziała ,że są świetne do jedzenia kaszy.
W domu używam co prawda drewnianych łyżek ale są to łyżki do mieszania w garnkach a nie do jedzenia ale w końcu są to łyżki i trudno o nich nie wspomnieć.
Są jeszcze chochle i chochelki kuzynki łyżek słowem
temat rzeka .
A dziś taką łyżkową dekoracje zobaczyłam =)
ladna kolekcja.musze i ja swoje przejrzec.
OdpowiedzUsuńi koniecznie je sfotografuj i pokaż bo warto =)
OdpowiedzUsuń