Właśnie wróciłam z absolutorium mojej córki pięć lat studiów minęło bo ja wiem czy szybko? Na pewno pracowicie . Może nawet nie pamiętałabym dziś dokładnie jak widziałam studencką brać kiedy moje "dziecko" rozpoczynało studiowanie ale jak wiecie w tamtym czasie bawiła się w dziennikarstwo obywatelskie i na portalu internetowym prowadziłam bloga "Okiem Zrzędy". A że nic w przyrodzie nie ginie to i ja czasami znajduję w czeluściach pamięci mego komputera stare teksty .Szczerze mówiąc byłam pogodzona z tym ,że moje córka będzie studiować poza rodzinnym miastem i wtedy może i wyrodna ze mnie matka podeszłam do sprawy dość rzeczowo bez wylewania łez. łezka zakręciła mi się dopiero na absolutorium . Studia skończone przed moją córką i jej przyjaciółmi jeszcze obrona prac magisterski i ...
Czy wiele zmieniło się w moim postrzeganiu tematu życie w akademiku pewnie troszkę tak wiem już np. ,że studentowi wszystko się przydaje a jak nie to na pewno komuś się przyda . Ile zmieści się może małym pokoju w akademiku? Oj lepiej nie sprawdzać...=))
Chcąc nie chcąc bo trochę z nudów a
trochę z konieczności dane było mi poobserwować jak też
wyglądają pierwsze dni w pewnym akademiku. Student a raczej majątek
jakim dysponuje zawsze kojarzył mi się z niewielką ilością
najpotrzebniejszych i na dodatek wielofunkcyjnych przedmiotów
codziennego użytku. O tym ,że czasy się zmieniły a studenci
obrośli w dobra wszelakie przekonałam się zupełnie niedawno
czekając na korytarzu w akademiku szczecińskiego ZUT .
Czekając ,aż moja pociecha zamelduje
się w owym akademiku i pilnując jej jak się okazało nielicznych
bagaży ( dwóch walizek i torby z laptopem) rozdziawiałam
przysłowiowa gębę ze zdziwienia na widok przeogromnej ilości
pudeł, toreb , waliz itp. będących dobytkiem przywiezionym przez
studentów i wnoszonych rzec by można przez całe klany rodzinne.
Myli się ten kto uważa, że
przeważały podręczniki otóż najwięcej było garnków , patelni
i co najdziwniejsze mopów do zmywania podłogi. O tym ,że ilość
mopów wcale nie świadczy o wzroście dbałości o porządek
dowiedziałam się już następnego dnia. Zaraz po mopach , garnkach
i wszelkiego rodzaju urządzeniach gospodarstwa domowego czyli
lodówkach i telewizorach w wielkich ilościach pojawiły się
zgrzewki z napojami , trochę dziwiłam się po kiego diabła wieść
te napoje aż z odległych miejscowości skoro tuż obok są dwa
sklepy z gatunku „tanich” i picia ta dostatek ale cóż widocznie
to taka nowa moda . Z dawnych czasów pozostał tylko zwyczaj
przywożenia do akademika smalcu domowej roboty i ogórków zawsze
przydatnych kiedy już brakuje kasy .
Co prawda przeróżnych dziwnych rzeczy
było w tych bagażach jeszcze mnóstwo choćby tarka do tarcia
marchewki czy innej pietruchy , foremki na babeczki ale co tam
wszystko się przydać może.
Wcale nie musiałam zaglądać ludziom
w bagaży wszystko było wnoszone w otwartych kartonach i ustawiane
tuż pod moim nosem. Zastanawiałam się tylko z skąd pewność ,że
po pierwszym semestrze nie trzeba będzie tego wszystkiego wieść z
powrotem do domu ale to już taki mój wrodzony pesymizm.
Jeśli chodzi o studentów to chyba
najbardziej wyluzowani chcą być pierwszoroczni , a najbardziej
doświadczeni w życiu studenckim ci z drugiego roku , to oni
wypowiadają się o pierwszorocznych per „pierwszaki” czy
„dzieciarnia” jednak rok w życiu studenta to nie to samo co w
życiu powiedzmy trzydziestolatka.
O tym co się pije ile się pije ,
gdzie się pije dowiedziałam się jakby mimochodem od non stop
rozmawiającego przez telefon studenta . Chłopak rozmawiał tak
głośno,że nijak nie można było nie słyszeć co też dzień
wcześniej pił i jak się źle czuje. Co prawda nie był to student
ZUT lecz prawdziwy artysta bo i mówił o lekcjach muzyki i jak na
artystę przystało co chwila przeglądał się w lustrze poprawiając
fryzurę. Jego brata studenta pierwszego roku zapamiętałam ponieważ
zdawało się ,że po prostu pragnie od zraz spróbować życia
studenckiego nie czekając nawet na zakwaterowanie. W końcu starszy
brat to autorytet , z tego co usłyszałam właśnie rozpoczął
czwarty rok studiów a to już coś znaczy.
Pokoje w akademiku są całkiem ,
całkiem z internetem , lodówka nowiutkim mebelkami i dostępem do
łazienki jak się później miało okazać lepsze niż ten , który
ja w swojej bezgraniczne ufności zarezerwowałam sobie przez
internet w hostelu. Tyle tylko,że remont trwa i ostateczne miejsce
zakwaterowania będzie znane po piętnastym października , choć
może to i dobry sposób na poznanie i samego budynku i ludzi.
Wracając do studentów otóż
pierwszoroczni ufni w opowieści starszych kolegów święcie wierzą,
iż życie studenckie to dobra zabawa i trochę nauki i niestety już
na pierwszych wykładach boleśnie się rozczarowują bo studia to
nauka i trochę dobrej zabawy.
Kiedy pojawiłam się na drugi dzień w
akademiku usłyszała jak jeden z tych „pedantycznych” studentów
pierwszego roku żalił się na kolegę z pokoju. Podobno jego kolega
wylał zawartość garnka z własnoręcznie przypaloną pomidorówką
do umywalki i ani myślał posprzątać po sobie. I tu moje nadzieje
na to, że mopy przywiezione w tak dużych ilościach z rodzinnych
domów do akademika świadczą o niezwykłej dbałości o porządek
legły w gruzach. W kwestii porządków jak widać niewiele się
zmieniło pewnie tak samo jest z tak zwanym życiem towarzyskim
bujnie rozwija się przez pierwszy tydzień no może dziesięć dni
po otrzymaniu funduszy od rodziców a później stopniowo zamiera ,
aż znowu na kontach pojawia się ukochane pieniążki.
Znajomości zwierane są szybko , można
zaważyć coś w rodzaju podchodów damsko-męskich to znaczy, iż
potrzeba bycia w parze w narodzie istnieje i aby nie zostać bez
przydziału trzeba się spieszyć . Akurat na tej uczelni jest
nadmiar chłopaków ale ci jak wiadomo nawet w tej dziedzinie są
raczej bierni i to dziewczęta muszą wyjść z inicjatywą . Ot
czasy no ale jak równouprawnienie to równouprawnienie.
Najdziwniejsze jest dla mnie to jak
szybko przybysze stają się bardziej np. szczecińscy niż
„paprykarz szczeciński” i bynajmniej nie chodzi tu o kolor
włosów. Młodzi ludzie już po dwóch dniach w rozmowach
telefonicznych z kolegami z rodzinnego miasta mówią „ u nas w „
i wymieniają nazwę miasta , gdzie jakby nie patrzeć na razie są
tylko tymczasowo. Choć to jest i tak nic w porównaniu z niektórymi
osobami, które zaraz po wyjeździe np. do Berlina piszą do
koleżanek , „ może przyjadę do was na zakupy, bo u was jest
taniej niż u nas w Berlinie”. Powiem szczerze ,że jak o tym
usłyszałam to ciupkę mnie jak by to powiedzieć przytkało. No
cóż wydaje mi się,że mimo wszystko lepiej chwalić swoje miasto
niż się go wypierać. Skoro miasto to „prowincja” to jego
mieszkaniec to prowincjusz w najgorszym tego słowa znaczeniu. Choć
zdarza się ,że młodzi ludzie tęsknią za swoim miastem i wszystko
w tym nowym wydaje im się obce. W końcu jak tu nie tęsknić za
Zieloną Górą?
Studenci bywają różni są i tacy co
bez przerwy się uczą , są tacy co balują ostro aczkolwiek krótko
zazwyczaj dość prędko kończą edukacje ale znamienita większość
jakoś w niezrozumiały dla nich samych sposób łączy naukę z
zabawą.
Ja tam nie zrzędzę , ja tylko się
dziwię po co te mopy wieźć przez pół Polski , chyba ,że to są
mopy kupione na Winobraniu i są swoista maskotką. A to rozumiem .
I tak zapewne ten rudy kocurek wie więcej o studentach niż ktokolwiek wszak to kot uczelniany =)
milutkie wspomnienia,z okazji dyplomu serdeczne zyczenia
OdpowiedzUsuńdziękuję w imieniu córki i jej przyjaciół=)
OdpowiedzUsuńGratuluję i powodzenia podczas obrony pracy magisterskiej :))
OdpowiedzUsuńNie dziękuję by nie zapeszyć=)
OdpowiedzUsuńŚwietne podsumowanie życia studenckiego. U nas na wydziale w tym roku pierwszy raz w historii ma być we wrześniu uroczyste rozdanie dyplomów. Jestem ciekawa jak to wyjdzie...
OdpowiedzUsuńŻyczę by było uroczyście, jestem pewna, że będzie to niezapomniany dzień.
Usuń