Troszkę by poprawić sobie nie najlepszy ostatnio humor a troszkę dla jak to się mówi dla zabicia czasu zabrałam się za namalowanie podróżnej poduszki. Co się kojarzy z wakacyjnymi i nie tylko podróżami oczywiście pociąg a jak pociąg to przede wszystkim lokomotywa. Ja akurat bardzo się denerwuję przed każda podróżą. Kiedyś opisałam jak to jest z moim podróżowaniem i nawet mi wydrukowano to w Gazecie Lubuskiej widać nie tylko ja cierpię na taką przypadłość jak "gorączka podroży".
tak więc ja będę malować parowóz a Wy poczytajcie proszę jak to pani Lucyna w podroż się wybiera=))
Reisefieber moja wakacyjna przypadłość.
Co sprawia,że podskakuje mi ciśnienie
, nie mogę spać w nocy, co chwila sprawdzam czy wszystko
jest na swoim miejscu, czy niczego nie
przeoczyłam … wakacyjne podróże. Moja siostra mawia , że to
książkowe objawy zjawiska , które ona nazywa „Reisefieber”
czyli w wolnym tłumaczeniu gorączka podróży. Już przy
sprawdzaniu połączeń zaczynam powoli odczuwać pierwsze objawy tej
przypadłości , bo albo pociąg odwołano, albo trzeba jechać z
przesiadką a ja już widzę oczami wyobraźni jak pędzę po peronie
goniąc pociąg. Dawniej można było sprawdzić jaki pociąg jedzie
do celu naszej podróży telefonicznie no niby teraz też można ale
… informacja jest ogólnokrajowa .Co to zmienia ? Ano czeka się
dłużej na połączenie a jak się człowiek doczeka to...
przynajmniej ja zgłupiałam , kiedy usłyszałam „jakiego dnia
będzie wyjazd?”. Zaraz wpadłam w panikę gorączkowo próbując
sobie przypomnieć dokładną datę wyjazdu. Już się denerwuję a
jak pociągi w ten dzień nie jeżdżą a jak jeżdżą tylko takie
co to jadą przez Paryż z Zielonej Góry do Szczecina. Ludzie jak mi
wtedy wyobraźnia pracuje.
Autobus może i pewniejszy ale wtedy
zaczynam myśleć jak tu wytrzymać bez WC przez kilka godzin , bo u
nas albo autobusy bez tego przybytku albo jak już jest to nie
wiedzieć czemu zamknięty i trzeba przedzierać się przez cały
autobus do kierowcy i prosić o udostępnienie. Kurka wodna czy
wszyscy muszą wiedzieć ,że mi się chce siusiu.=)
No dobra jak wiem czym będę
podróżować i mam bilet w kieszeni to po kilka razy sprawdzam czy
aby dobrze wypełniony a potem czy aby jest na swoim miejscu czyli w
portfelu.
A to pakowanie zawsze czegoś jest za
dużo a czegoś za mało , no to żeby nie było za mało dopakowuję
i dźwigam walizę a na miejscu … połowy rzeczy nie wykorzystuje.
Wiadomo u nas albo leje i to co z krótkim rękawkiem i przewiewnie
leży na dnie walizy albo to co cieplutkie i zajmujące miejsce nie
jest ubierane.
Mój znajomy mawiał ,że Polaka
jadącego na wakacje poznać można po ilości bagażu. Polak ma
torbę , torebkę , torbusię walizę , walizkę i walizeczkę , kosz
, koszyk koszyczek no i oczywiście paczkę, paczusie , paczunie i
gania za tym po peronie, bo ciągle coś zapomina przy wsiadaniu do
pociągu.
Ja tam jestem typowa Polką i mnie tez
można poznać po ilości bagaży.
Nigdzie nie ruszam się bez
elektrycznej grzałeczki i kubeczka i talerzyka i podusi takie
przyzwyczajenie z ubiegłego wieku.
Jak już załaduję swoje bagaże , jak
się usadowię w przedziale , jak wyjmę termos i naleję sobie
kawusi to… zaczynam nerwowo przypominać sobie czy wyłączyłam
żelazko, czy wodę zakręciłam . Jak już jestem pewna, że tak to
bach i słyszę w radiu „ ostatnio wzrosła ilość włamań do
mieszkań „ a czy ja dobrze zamknęłam mieszkanie - tak bez obaw.
A na miejscu. Kwatera czasami bywa
ciaśniutka , z łazienką jedną na kilka osób. Do morza blisko
jakieś dwadzieścia minut drogi ale autobusem za to do ruchliwej
ulicy rzut beretem. Choć pani mówiła,że...
Pieniążki ile by ich nie wziąć i
tak będzie za mało no bo spróbować trzeba wszystkiego i pamiątki
kupić i zawsze jest jakiś hit wczasowej mody bez , którego pokazać
się na promenadzie ani rusz a w domu . W domu taki bajerek ląduje
na dnie szafy ale co tam.
W końcu wakacje są raz w roku i na
szczęście trwają góra dwa tygodnie warto pocierpieć , zrobić
kilka fotek z wyszczerzonymi w uśmiechu zębami. Będzie co pokazać
rodzinie i znajomym.
Najbardziej w wakacjach lubię powroty
a dokładnie moment kiedy wygodnie siądę w we własnym fotelu i
powiem „ nie ma jak w domu”. Sama nie wiem dlaczego co roku
gdzieś jadę i co roku zarzekam się ,że to ostatni raz. Pewnie
przeżywam te katusze by docenić swój ciasny ale własny kąt i
przez pewien czas cieszyć się jego urokiem.
Co do poduszki na której wymalowałam parowóz to swoje lata już ma i właściwie podarowałam jej drugie życie. Ale co tam poduszka latarka obok to jest coś to podobno najprawdziwsza na świecie kolejarska latarka . Dzięki kolorowym przesłonka można nią dawać sygnały w kolorze zielonym, białym , czerwonym i niebieskim ta moja ma już jakieś czterdzieści lat a ciągle sprawna . A jak prosta w obsłudze i konserwacji nie to co te dzisiejsze =))
życzę jak najmniej przedpodróżowych stresów w tym roku :)
OdpowiedzUsuńOj dzięki będę się bardzo strać nie panikować=))
OdpowiedzUsuń