środa, 12 lipca 2017

Poduszka z parowozem i opowieści o podróżowaniu=)

Za oknem pogoda w kratkę raz słońce a raz deszcz a ja niedługo wybieram się na wakacje.
Troszkę by poprawić sobie nie najlepszy ostatnio humor a troszkę dla jak to się mówi dla zabicia czasu zabrałam się za namalowanie podróżnej poduszki. Co się kojarzy z wakacyjnymi i nie tylko podróżami oczywiście pociąg a jak pociąg to przede wszystkim lokomotywa. Ja akurat bardzo się denerwuję przed każda podróżą. Kiedyś opisałam jak to jest z moim podróżowaniem i nawet mi wydrukowano to w Gazecie Lubuskiej widać nie tylko ja cierpię na taką przypadłość jak "gorączka podroży".
tak więc ja będę malować parowóz a Wy poczytajcie proszę jak to pani Lucyna w podroż się wybiera=))


Reisefieber moja wakacyjna przypadłość.

Co sprawia,że podskakuje mi ciśnienie , nie mogę spać w nocy, co chwila sprawdzam czy wszystko

jest na swoim miejscu, czy niczego nie przeoczyłam … wakacyjne podróże. Moja siostra mawia , że to książkowe objawy zjawiska , które ona nazywa „Reisefieber” czyli w wolnym tłumaczeniu gorączka podróży. Już przy sprawdzaniu połączeń zaczynam powoli odczuwać pierwsze objawy tej przypadłości , bo albo pociąg odwołano, albo trzeba jechać z przesiadką a ja już widzę oczami wyobraźni jak pędzę po peronie goniąc pociąg. Dawniej można było sprawdzić jaki pociąg jedzie do celu naszej podróży telefonicznie no niby teraz też można ale … informacja jest ogólnokrajowa .Co to zmienia ? Ano czeka się dłużej na połączenie a jak się człowiek doczeka to... przynajmniej ja zgłupiałam , kiedy usłyszałam „jakiego dnia będzie wyjazd?”. Zaraz wpadłam w panikę gorączkowo próbując sobie przypomnieć dokładną datę wyjazdu. Już się denerwuję a jak pociągi w ten dzień nie jeżdżą a jak jeżdżą tylko takie co to jadą przez Paryż z Zielonej Góry do Szczecina. Ludzie jak mi wtedy wyobraźnia pracuje.



Autobus może i pewniejszy ale wtedy zaczynam myśleć jak tu wytrzymać bez WC przez kilka godzin , bo u nas albo autobusy bez tego przybytku albo jak już jest to nie wiedzieć czemu zamknięty i trzeba przedzierać się przez cały autobus do kierowcy i prosić o udostępnienie. Kurka wodna czy wszyscy muszą wiedzieć ,że mi się chce siusiu.=)


No dobra jak wiem czym będę podróżować i mam bilet w kieszeni to po kilka razy sprawdzam czy aby dobrze wypełniony a potem czy aby jest na swoim miejscu czyli w portfelu.

A to pakowanie zawsze czegoś jest za dużo a czegoś za mało , no to żeby nie było za mało dopakowuję i dźwigam walizę a na miejscu … połowy rzeczy nie wykorzystuje. Wiadomo u nas albo leje i to co z krótkim rękawkiem i przewiewnie leży na dnie walizy albo to co cieplutkie i zajmujące miejsce nie jest ubierane.



Mój znajomy mawiał ,że Polaka jadącego na wakacje poznać można po ilości bagażu. Polak ma torbę , torebkę , torbusię walizę , walizkę i walizeczkę , kosz , koszyk koszyczek no i oczywiście paczkę, paczusie , paczunie i gania za tym po peronie, bo ciągle coś zapomina przy wsiadaniu do pociągu.

Ja tam jestem typowa Polką i mnie tez można poznać po ilości bagaży.

Nigdzie nie ruszam się bez elektrycznej grzałeczki i kubeczka i talerzyka i podusi takie przyzwyczajenie z ubiegłego wieku.

Jak już załaduję swoje bagaże , jak się usadowię w przedziale , jak wyjmę termos i naleję sobie kawusi to… zaczynam nerwowo przypominać sobie czy wyłączyłam żelazko, czy wodę zakręciłam . Jak już jestem pewna, że tak to bach i słyszę w radiu „ ostatnio wzrosła ilość włamań do mieszkań „ a czy ja dobrze zamknęłam mieszkanie - tak bez obaw.



A na miejscu. Kwatera czasami bywa ciaśniutka , z łazienką jedną na kilka osób. Do morza blisko jakieś dwadzieścia minut drogi ale autobusem za to do ruchliwej ulicy rzut beretem. Choć pani mówiła,że...

Pieniążki ile by ich nie wziąć i tak będzie za mało no bo spróbować trzeba wszystkiego i pamiątki kupić i zawsze jest jakiś hit wczasowej mody bez , którego pokazać się na promenadzie ani rusz a w domu . W domu taki bajerek ląduje na dnie szafy ale co tam.

W końcu wakacje są raz w roku i na szczęście trwają góra dwa tygodnie warto pocierpieć , zrobić kilka fotek z wyszczerzonymi w uśmiechu zębami. Będzie co pokazać rodzinie i znajomym.

Najbardziej w wakacjach lubię powroty a dokładnie moment kiedy wygodnie siądę w we własnym fotelu i powiem „ nie ma jak w domu”. Sama nie wiem dlaczego co roku gdzieś jadę i co roku zarzekam się ,że to ostatni raz. Pewnie przeżywam te katusze by docenić swój ciasny ale własny kąt i przez pewien czas cieszyć się jego urokiem. 





Co do poduszki na której wymalowałam parowóz to swoje lata już ma i właściwie podarowałam jej drugie życie. Ale co tam poduszka latarka obok to jest coś to podobno najprawdziwsza na świecie kolejarska latarka . Dzięki kolorowym przesłonka można nią dawać sygnały w kolorze zielonym, białym , czerwonym i niebieskim ta moja ma już jakieś czterdzieści lat a ciągle sprawna . A jak prosta w obsłudze i konserwacji nie to co te dzisiejsze =))






Nasza miejska ciuchcia =))

2 komentarze: