środa, 29 stycznia 2014

Piecowa opowieść.... (uzupełnione odrobinkę)


Zimy za czasów kiedy byłam małą dziewczynką były mroźne i śnieżne.
Łyżwy , kulig , zjazdy na sankach z każdego większego wzniesienia czy lepienie bałwanów to była normalka. Osobiście nie znosiłam nacierania śniegiem , rzucania śnieżkami , które to zabawy uwielbiali chłopcy. Podobno miały być to dowody zainteresowania i rodzaj okazywania uczuć wybrankom serca ale jakoś te argumenty do mnie nie przemawiały.

Kiedy człowiek porządnie zmarzł na podwórku miło było pogrzać się przy piecu w cieplutkim domu. Piece kaflowe w starych domach to była normalka i zawsze kojarzą mi się z dzieciństwem.
Kaloryfery były w nowszych kamienicach i oczywiście w blokach jak nazywano nowe domy z betonu i szkła=)).
Moja córka piece zna tylko z wizyt u babci =)



































W niektórych domach szczególnie na wsi było takie cudeńko nazywane trociniakiem . Przypominało to olbrzymie okrągłe blaszane pudło. Wyczytałam w internecie, że trociniak to dwie beczki , jedna w drugiej z tym, że ta wewnątrz jest niższa  od zewnętrznej  między beczkami musi być szczelina ok. 3 cm. Z tyłu na dole "ustrojstwo" ma rury . Trociniak ma też drzwiczki w które wkłada się  zwitek papieru i podpala, przymyka drzwiczki i po kilku minutach jak się dobrze rozpali zamykamy drzwiczki. Tymi drzwiczkami możesz regulować spalanie i temperaturę.

Wsypywano do środka trociny i … no właśnie nie wiedziałam jak to działało a teraz już wiem.=)) Grzało super. Trociniaki znikały z domów tak około marca i wiadomo było, że idzie wiosna.
Już jesienią rodzice zaopatrywali się w drewno i węgiel , rozmawiali o tym ile a przede wszystkim za ile trzeba będzie nabyć opał na zimę.

Miałam nawet taki maleńki piecyk zabawkę w moim domku dla lalek. Gotowałam na nim moim lalkom obiadki w maleńkich garnuszkach. Miałam też małą ciężarówkę i proce to tak ,żeby nie było,że zmuszano mnie do wyłącznie „babskich” zabawek=))









Postanowiłam poszperać w domowym archiwum i znalazłam kilka fotografii pieców wykonanych przeze mnie i moich bliskich. Oczywiście w moim rodzinnym i domach moich koleżanek nie było ani pięknych bogato zdobionych kominków ani pieców chlebowych.


Ten piec to zapewne popularna dawniej Westfalka, paliło się w niej zarówno węglem  jaki drewnem.
Ten piękny kominek powyżej to piec znajduje się w jednej z kamienic w Zielonej Górze. Kominek to  nakryte palenisko typowego wyposażenia kominków to ekran osłaniający palenisko, żelazne uchwyty na łuczywo. Pogrzebacz.murowane ze specjalnej cegły zwanej szamotówką. Niestety nie wyobrażam sobie kominka takiego opalanego drewnem w  wieżowcu=)
Kamienica wpisana jest do rejestru zabytków obecnie mieści się tam siedziba jednego z wydziałów Urzędu Miasta i akademickiego radia "Indeks".


Duże kaflowe piece były w każdym pokoju w starych czynszówkach jak nazywano dawniej mieszkania dziś nazywane szumnie mieszkaniami "pod wynajm". Czasami taki piec wyposażony był male zamykane na drzwiczki wnęki  w których trzymało się imbryk z herbatą albo garnek z jedzeniem. Często na piecu suszyły się przemoknięte buty albo odzież . Pewnie w zamożnych domach tego nie praktykowano ale w tych gdzie ja bywałam i owszem=))

 Nie tylko my lubiliśmy grzać się przy piecu ,napić się ciepłej herbatki po spacerze.

 Koty kochają ciepło i rywalizowały z nami o miejsce przy ciepłym kaflowym piecu


 Znalazłam w Wikipedii instrukcję jak palić w piecu:
  
"Palenie
Po rozpaleniu ognia i nałożeniu drewna, należy odczekać do jego przepalenia i wytworzenia żaru. Na powstały żar wrzuca się węgiel i również czeka na jego przepalenie. Następnie można zamknąć i zakręcić drzwiczki. W tym momencie zaczyna się właściwe grzanie pieca. Ciepło z żaru zaczyna wypełniać kanały dymne i ogrzewać wkład szamotowy.
Przy konieczności szybszego nagrzania pieca można nie zamykać, a jedynie przymknąć dolne drzwiczki, jednakże nie jest to optymalny energetycznie sposób palenia ze względu na dostarczanie większych ilości powietrza, a co za tym idzie przyspieszenie procesu spalania (dym szybciej ucieka do komina, przez co nie oddaje tak dużo ciepła jak w przypadku zakręcenia pieca).
Pieca nie wolno zakręcać przed przepaleniem się wsadu, ponieważ grozi to rozsadzeniem pieca przez zapłon zgromadzonych w nim gazów palnych. Największe zagrożenie wybuchem zachodzi po wrzuceniu lub dołożeniu węgla, ze względu na możliwość unoszenia się pyłu węglowego w kanale kominowym pieca.
W piecu kaflowym można opalać również innymi materiałami poza węglem (drewno, papier, słoma), jednakże węgiel ze względu na swoja charakterystykę palenia jest materiałem wymagającym najmniej obsługi. Używanie drewna lub papieru jako materiału palnego wymaga częstszego dokładania i obsługi pieca, przy jednoczesnym wytwarzaniu większych objętości popiołu."
 źródło Wikipedia
Naprawdę nie jest to tak proste jak się wydaje.

Zmienia się wszystko piece powoli odchodzą w niebyt , lubię ciepło i wygodę ale klimatyzacja jakoś mnie denerwuje. Jak czasami nocuję w hotelu ,gdzie nie ma grzejników tylko klimatyzacja czuje się nieszczęśliwa, jak tu ogrzać zmarznięte nogi niby przy czym? Ech kto nie wie jak się żyje w domu z kaflowym piecem nie wie co to prawdziwe ciepełko=))))



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz